poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 5

Nieubłagalnie zbliża się 24 grudnia, święta i urodziny Tomlinsona.
Czas nie stanie w miejscu, my stoimy. Kompletnie niezorganizowane są jego urodziny od czasu jak Emma się wygadała.
Więc leżąc teraz w łóżku zastanawiam się co by można było dla niego wymyślić, jaką impreze?!
-Mam! - powiedziałam sama do siebie, chwyciłam z biurka kartkę, ołówek i zeszłam do salonu.
Wszyscy już spali, kto mądry szwęda się o 2.30 po domu. No tak. Ja.
Do rana bym zapomniała a musiałam to naszkicować.
Pomyślałam sobie żeby zrobić dla niego potańcówkę, a na sali będą wszędzie paski i marchewki.
I to najlepiej w Doncaster, bo Loui i tak jedzie do domu na święta.
Chociaż te jego urodziny w święta i tak wszystko komplikują bo musimy jechać do rodzin ale to wymyśliliśmy że potem wsiądziemy w samoloty i każdy poleci do siebie.
-Meggie czy ty nie możesz niczego robić w dzień? - spytał Niall schodzący po schodach.
-W nocy mam lepsze pomysły. - usiadł obok mnie. - patrz co wymysliłam, potańcówkę, paski, marchewki. Niall! - szturchnęłam go jak zobaczyłam że prawie usnął.
-Nie nie nie śpie. No tak tak.
-Nialler może powiem ci to jutro gdy już będziesz kontaktował o co chodzi?
-Ja wszystko pamiętam. Wody?
-Chętnie.
-No i myślę że to dobry pomysł. Tylko to nie może długo trwać. - powiedział Horan.
-No będzie jego rodzina, przyjaciele z miasta to poprostu my wyjdziemy kiedy już będzie pora a oni zostaną.
-Ok.
Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
***
Alice-Harry patrz, jacy słodcy - pokazałam mu śpiącą Meg i Nialla.
-Trzeba ich obudzić.
-Uspokój się, przecież nic złego nie robią. Wyłaczę tv a ty idź na górę, żeby ich nie budzić.
***
Obudziłam się gdy Niall przywalił mnie swoim cielskiem. Próbowałam się wydostać, skończyło się tak że przyjaciel z hukiem spadł z łóżka. Nawet go to nie obudziło.
Wzięłam koc przykrywając się.
-Nie ma tak. - wstał i wrył się po drugiej stronie, próbując odebrać mi koc.
-Nialler!
-Superman is here! - przybiegł Loui i usiadł na moich nogach.
-Yhy super. - pomyślałam.
-Co kochani już 11 pora pora ruszyć tyłeczki bo śniadania nie ma.- odparł Lou.
-To kochany rusz tyłeczek z moich nóg i skocz do sklepu.
-Och.. na nikogo nie można liczyć.
-Umiesz liczyć licz na siebie. - rzekłam.
-Ty Styles. Mądralińska się znalazła.
-Idź a nie marudź. - wypchnęłam go.
Poleżałam jeszcze chwilę i stwierdziłam że chyba wstanę. Za oknem w dalszym ciągu śnieg śnieg i śnieg. I dalej sypało. Emma się cieszyła przynajmniej. Ja wręcz przeciwnie.
Jakoś tolerowałam zimę ale w porównaniu z letnim wygrzewaniem się w promieniach słonecznych wygrywało to drugie.
Cóż za szaleństwo rozmyślać w zimie o wakacjach.
-Louis!!! - usłyszałam krzyk i zlatującego po schodach Zayna.
-Wyszedł do sklepu.
-O hej. Dawno?
-Nie.
-Czyli wróci za dwie godziny. - odparł.
-Stało się coś że tak go szukasz?
-Pochował mi gdzieś nasze zdjęcia na laptopie i wszędzie są jego. Na pulpicie na wygaszaczu. W folderach nawet na telefonie mi pozmieniał.
-Ha ha. - wolałam skomentować to lekkim śmiechem.
***
2 dni później.
Wczoraj pojechałam z Niallem do Doncaster przygotować wszystko. Mieliśmy duże wsparcie od jego rodziny. Wszyscy chcieli się przydać. Miejmy nadzieję że naszemu najstarszemu żartownisiowi się spodoba.
24 grudnia. Lou zszedł z bagażami na dół i zbierał się do wyjścia. Jeszcze nikt mu nie złożył życzeń. Ani nie mieliśmy zamiaru podejść i się pożegnać. Loui wyszedł trzaskając drzwiami.
Wzięliśmy już spakowane walizki i pobiegliśmy do samochodu żeby jak najszybciej dojechać na lotnisko. Paul odwoził Louisa i specjalnie jechał powoli, żeby się spóźnili na samolot.
My bezpiecznie wsiedliśmy do środka a Lou czekał jeszcze pół godziny na następny samolot.
Gdy dojechał pod dom nikogo nie zastał. Na drzwiach była tylko naklejona karteczka z adresem. Poszedł pod wskazany adres.
Wszedł i ujrzał całą sale w marchewkach i paskach. A wokół samych bliskich.
-Cześć stary.
-Ty. - podszedł do Liama nasz jubilat. Daddy wyciągnął zza pleców mały, próbny tort i walnął go w twarz. Tomlinson dostał napadu śmiechu, przytulił wszystkich i poszedł umyć twarz. Tylko usłyszeliśmy: - Debile, wszędzie debile.

1 komentarz:

  1. Otrzymujesz 1 miejsce za najkrótszy rozdział! buahah :D ale milutki ten rozdzialik,pisz szczegóły tych urodzin ;) wyczuwam tańce i hulańce.a może i przytulańce?

    OdpowiedzUsuń