sobota, 18 maja 2013

Rozdział 15

 Wiosna...Co może być gorszego, umieram, łzawiące oczy, katar.. cierpienia nie do opisania.
Dziś się czułam wyjątkowo niż zwykle. Z laptopa słychać było:
 
Wczoraj po akcji jaką Emma wyprawiła, aż niech się cieszy, że jej tu nie ma, tak, jestem zła. Nie powinna nas tak zostawiać, i balować tam z jakimś typkiem. Potem publikują na Twitterze i myślą, że nikt tego nie widzi. 
I jeszcze przez nią cierpi mój braciszek. Nie mogę na to patrzeć, jego oczy są smutne, nie ma w nich radości, nie uśmiecha się jak kiedyś. To nie jest ten sam Harry.
O wilku mowa, wszedł do pokoju nic nie mówiąc. Usiadł obok.
-Powiedziała, że to tylko kolega. Co za wymówka. - powiedział po chwili. - czuję się jakby się od nas oddalała. To boli. Znamy się tyle lat, a jej spodobało się to duże miasto. Dobrze mówią,
że Ameryka to inny świat, który często zmienia ludzi. - drążył temat. - wiem Meg co powiesz, zaczniesz mnie pocieszać, ale nie wiem czy to można jeszcze uratować. 
-Oj Harry. - łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Przytuliłam go najmocniej jak umiałam. 
 -Siostra, widzę jak się nami przejmujesz, ale powinnaś się skupić na Horanie, na was. - gdy usłyszałam te słowa jeszcze bardziej posmutniałam.
-My też się oddalamy, nie chciałam nikomu mówić, ale już nie jest jak kiedyś. 
-Meggie.. - znowu mnie przytulił. - Myślałem..wy..ale..
-Tak, wszyscy myśleli, że jesteśmy idealną parą. Tak nie jest Harry. Spędzamy ze sobą mniej czasu niż zwykle, Niall często wychodzi, kłócimy się. - odpowiedziałam. - życie jest ciężkie.
-Czasami sama chciałabym gdzieś uciec, wiele razy przeszło mi to przez myśl. 
-Nie, Meggie, nie możesz. 
-Wiem, to ty jesteś moim jedynym powodem, nie zostawię cię Harry. - rozczochrałam jego włosy.
-Wiesz, że musisz pogadać z Niallem? - spytał.
-Na razie nie chce, nie potrafię.
-Meg, musisz. - powiedział poważnie i przymknęłam oczy.
 Do pokoju wszedł Liam.
-Harry? - zaczął niepewnie. - Em dzwoniła. 
-Powiedziałeś, że mnie nie ma?
-Tak, ale wiesz, że więcej nie będę kłamał za ciebie.
-Wiem, dzięki stary. - odparł Hazz. - jak nie si e odzywała to teraz dzwoni już piąty raz dzisiaj.
-Może ona chce wszystko naprawić? - spytał Daddy.
-Gdyby chciała to by wróciła! - wtrąciłam się. - idę na spacer. (strój)

Chodząc po mieście ze słuchawkami, ciągle łzawiły mi oczy przez alergię. 
Stwierdziłam, że to pewnie dlatego ludzie się tak dziwnie patrzyli. Wyglądało to jakbym płakała.
Zaczęło padać, świetnie. Jednak na mój zły humor wolałam chodzić po deszczu. 
Nie zauważyłam kiedy naprawdę łzy spłynęły po moich policzkach, jednak dobrze, że padało.
Po pół godzinie byłam cała przemoczona, włosy się skręciły, zaczynałam drżeć z zimna.
Udałam się do domu. 
-Jezu, Meggie. - Louis wybiegł do mnie przed dom, i zaniósł do domu. - jesteś cała blada.
-Co jej jest? 
-Nagle zacząłeś się tym interesować? - odpowiedziałam.
-Meg, przestań!
-Nie krzycz na mnie, w ogóle zostawcie mnie w świętym spokoju!
-Skoro chcesz.
-Chce.
-Super. - skomentował.
-Fajnie. - trzasnęłam drzwiami.
-Może też wyjedziesz skoro ci przeszkadzam. 
-Wyobraź sobie, że nie jestem taka jak ona, poza tym nie zostawię brata. A wyjechałabym! - otworzyłam drzwi i krzyknęłam.
-Wiem, i to z miłą chęcią!
-Pieprzysz Niall, jak nie wiem.
-Już nic nie powiem!
-Super!
-Dobrze.
-Miałeś nic nie mówić! - dopowiedziałam.
-Margaret! - Liam się odezwał z dołu. Weszłam do swojego pokoju.
  Tak, czuję się okropnie. Czy to już koniec naszego związku? 
Niall zawsze był dla mnie powietrzem, powodem otwierania rano oczu.
Wszystkim co miałam, chłopcy pozamykali się w swoich pokojach.
Nikt nie miał humoru. Ktoś zadzwonił do drzwi domu.
-No jeszcze czego? - prychnęłam pod nosem, nie słyszałam, żeby ktoś chciał łaskawie otworzyć.
Usłyszałam głos Zayna.
-No miło, że się zjawiłaś.
-Nie ma nikogo? - odezwał się damski głos.
-Są, wszyscy wkurzeni, pokłóceni, Harry no wcale mu się nie dziwie, zresztą nikt się nie dziwi, Meg z Niallem się pokłócili, chłopcy sa źli. Gratuluję Em.
-Daj spokój Zayn. Przyjechałam tylko na chwilę, pogadac z Harrym. Jutro muszę wracać.
-Ach tak? Super, myślę, że wszystkim należą się wyjaśnienia.