piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 4


-Meg ja chce do Londynu! Nie zniosę dłużej tego Paryża, ile można tu siedzieć. - żaliła się Emma.
-Też bym już chętnie wróciła, tupnij nogą może się uda.- zachichotałam. Em tupnęła raz, drugi, piąty przestała gdy Zayn krzyknął co my robimy, że lampa w pokoju mu się trzęsie.
-Magia, magia wszędzie. - odpowiedziała mu przyjaciółka. I zaczęła wymachiwać swoją różdżką.
-Te Harry Potter bo sobie krzywdę zrobisz. - przyszedł Loui.
-Dla ciebie Pan Harry Potter, a tak poza tym to umiem się tym obsługiwać, bo jestem czarownicą, ty nie umiesz bo jesteś mugolem, więc nawet się nie patrz bo ci nie dam jej dotknąć. Proste? Proste. - wyjaśniła Emma.
Louisa tak zatkało że stał i się patrzył, na koniec zaczął się śmiać, przekręcił oczami i wyszedł.
-Oo! Hazza wbij tu! - krzyknęła na przechodzącego mojego braciszka.
-Niee bo masz różdżkę. - odpowiedział.
-Chodź!
-Dobra.
-Wracamy do Anglii? Stęskniłam się za Londynem. - spytała go.
-Jestem za. Ludziska pakujemy walizki!! Wracamy do Anglii.
-Yeah! - odpowiedzieli wszyscy jednogłośnie.
-No widzisz Meggie. - uśmiechnęła się szeroko.
-Emma mam coś dla ciebie. - Lou podał jej miotłe. - żebyś nie musiała lecieć z nami samolotem.
Myślałam że padnę ze śmiechu.
-Nie wolno mi używać magii poza Hogwartem. - odpowiedziała i mu ją oddała.
-Ach..
-Emma czy ty nie możesz poskładać ubrań tylko musisz je wrzucać do tej walizki? - spytałam po minutach przyglądania się przyjaciółce.
-E tam, nie ma potrzeby. Ja zawsze wiem gdzie co jest. Aaa! Gdzie mój tel.. A dobra mam.
A ty nic nie mów. - dopowiedziała jak otwierałam usta. Cała nasza Emma, nie ogarnięta.
Ja tam lubie mieć porządek gdzie jestem. Ale jeśli mam do posprzątania większy obszar to muszę mieć ochotę.
-Rock me, rock me. - zaczęła spiewać, a gdy jeden człowiek zacznie śpiewać reszta się dołącza. Nawet Lou który jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie brał prysznic.
Śnieg pruszył a my musieliśmy dojechać na lotnisko. Nie było tak źle.
W samolocie uzgadniałam z Niallem szczegóły. Zbliżały się urodziny naszego Louisa.
-Co robicie? - właśnie on zajrzał nam za ramię. Szybko zamknęłam notes.
-Nic, Meggie z Niallem planują dla ciebie przyjęcie niespodziankę. - powiedziała Emma i odwrócilismy się równo z Niallerem z minami jakby miała za chwile zginąć. Oparłam głowe o fotel i zamknełam oczy.


-Czy ona nie umie dochować tajemnicy? - spytał Niall.
I co teraz? Co mieliśmy zrobić. Lou się dowiedział!!
-Ha ha, ale nie no Meg na poważnie nie musicie nic robić, albo udam zaskoczonego, poćwiczę miny. Mina numer jeden.. nie? Mam inne. Nie przejmuj się. Meggie?! Meg? - mówił Tommo ale założyłam słuchawki. W których słychać było Over Again.

Podróż minęła w miarę szybko. Gdy wyszliśmy z lotniska przeciągnęłam się i obkręciłam w kółko na zaśnieżnej Londyńskiej ulicy. Gdy Harry chciał wziąść ze mnie przykład wywalił się na środku ulicy. Nie wiem czy chciał mi poprawić humor ale mu się udało. Myślałam z Zaynem że nie wytrzymamy.
Daddy pomógł mu wstać.
-Oj Haroldzie.
Poszłam z Niallem na zakupy a reszta wróciła do domu, lepiej już przy nich nie wspominać o urodzinach. A święta też się zbliżały.
Ale postawiliśmy pierwsze na impeze Tomlinsona i na jej przygotowywaniach. Pokupywaliśmy wszystko, najgorzej było z prezentem. Ale Liam zadzwonił że on się tym zajmie.
Niall miał ubraną czerwoną czapkę, podeszła do nas jakaś dziewczyna.
-Niall Horan?
-Nie. - odpowiedział i pociągnął mnie dalej.
-Osz ty, jednego autografu nie dasz? - spytałam, wrócił się i podpisał jej płytę.
-Zadowolona?
-Bardzo. - pocałowałam go w policzek.
-Mama?! - krzyknął i pobiegł do przodu. Doszłam go po jakimś czasie i usiadłam na ławce.
-Co ty tu robisz? Myślałem że dopiero się zobaczymy jak ja pojade na święta. To jest Meggie, pamiętasz ją no nie? No i co tu robisz? Gdzie reszta?
-Niall! Spokojnie. W sklepie są, chcieliśmy ci zrobić niespodziankę.
-To się ciesz że wcześniej przyjechaliśmy. - dopowiedziałam. - Dzień dobry.
-Tak, Meg, pamiętam. Skąd przyjehaliście? - spytała mama Horana.
-Byliśmy w Paryżu, całym zespołem, ta oto panna miała turniej tenisowy. Pierwsze miejsce.
-Niall. - nadepnęłam go.
-To gratuluję.
Wkońcu poznałam całą rodzinkę Nialla, powiedział mi że nie mogę jechać do reszty, tylko muszę zjeść z nimi obiad. To pojechaliśmy do niego. Ja, taka chora. Ale podobało mi się.
Chociaż czułam się skrępowana bo opowiadali swoje historie rodzinne.
-Przepraszam na chwilę. - wstałam od stołu i poszłam do pokoju. Ciągle ktoś wydzwaniał.
-Em nie mogę, jesteśmy u Nialla, spotkał rodzinkę, przyjechali specjalnie. Potem przyjade.- ponieważ oni mieli u niego nocować, pożegnałam się i małej sprzeczce z Horanem żebym została na noc zadzwoniłam po Louisa i przyjechał po mnie.
-Oderwałaś się co?
-No, ale fajnie było. Spoko rodzinka. Ale jestem zmęczona.
-Masz gorączkę. W domu się położysz i pójdziesz spać. I nie marudź. - odrzekł.
-Nie pójdę, Emma jeszcze coś chciała. Pewnie jeszcze ktoś się nawinie.
-Przeżyją Meggie.
-Ja też.
-Uparta jak zwykle. - pokiwał głową.
-Ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy to że jestem uparta to to jest u mnie wadą czy zaletą.
-To o dziwnych ty rzeczach myślisz.
-Ale ciemno w tym domu. Jest tu ktoś? - zawołałam gdy weszłam.- Gdzie tu się świeciło światło? - Emma klasnęła i stanęła przede mną z rozłożonymi rękami.
-Widzisz, Magia! M A G I A . Przeliterowałam dla ciebie Loui.
-Poprostu Liam zamontował światło na czujnik. Ale mi magia.
-MAGIA! - podkreśliła.
-Dobra,dobra.

1 komentarz:

  1. hahaahhhhaa,Lou i Emma mnie rozdup..rozbrajają jak zaklęcie rozbrajające :D <3

    OdpowiedzUsuń