-Niall.. ja.. nie wiem.
-Wiedziałem! Ten chłopak.
-Nie, nie jesteśmy razem. To nie o niego chodzi. Max jest tylko kolegą.
-To w takim razie dlaczego? - spytał.
-Poprostu muszę się zastanowić.
-Jasne. Kochanie. - puścił oczko i wyszedł jakbyśmy już byli parą.
Zawsze byliśmy blisko siebie. Od kąd tylko go poznałam.
Ale robiliśmy wszystko żeby media jak najmniej pisały.
-C'mon c'mon . - podśpiewywałam sobie schodząc na dół. - Haroldzie. Emmo.
Nie zgadniecie kogo spotkałam. - uderzyłam brata lekko w ramie.
-Nie zgadniemy.
-Ja zgadnę! Magia! Yyy ufoludki? - zrobiła skupiającą się minę Emma.
-Yy nie?
-Magia nie działa poza Hogwartem. - powiedziała bo nie wiedziała co zrobić.
-Więc? - rzekł zniecierpliwiony już Harry.
-Maxa.
-Maxa?! - powiedzieli równocześnie.
-Ale co on tu robi? Zmienił się?
-Nie wiem co tu robi. Nie zmienił się wogóle. Planuje iść na studia.
-W przeciwieństwie do ciebie nie Meggie? - poruszał brwiami Loui.
-Spadaj. - rzuciłam. - ja mam czas. Jestem młoda. I gram w tenisa. Nie muszę iśc na studia.
-Skończcie to. - prychnął Hazz. - co mówił.
Powiedziałam mu że pytał o niego o Emme. I że się chce z nimi spotkać.
-Wzięłaś o niego numer telefonu? - załapałam się za głowę że powiedziałam że zadzwonię a nie miałam numeru.
Danielle wybuchnęła śmiechem. W jej ślady poszła reszta.
-Oj Meggie Meggie.
-Ostatnio o wszystkim zapominasz. A i słyszeliśmy waszą kłótnię. - rzucił Zayn a ja mu spojrzenie zabójcy.
-Podłuchiwacze wszędzie.
-Nie dało się tego nie słyszeć. - dopowiedziała El. Usiadłam obok Nialla.
-To co jesteście razem czy nie? - ktoś spytał a my spojrzeliśmy na siebie.
-Wiedziałem! Pasujecie do siebie! Mówiłem ci Meg w święta. Wkońcu rodzinka nie będzie narzekać. - ucieszył się mój braciszek.
-Nie jesteśmy razem. - odpowiedział Niall i wszyscy zamilkli. Loui zaczął się śmiać.
-Dobry żart. Prawie się nabrałem. - rzekł, spojrzeliśmy na niego bez jakiejś radości w oczach, ucichł.
-Czyli to naprawdę prawda. - posmutniała Danielle.
Powiedziałam że potrzebuję czasu, a oni powiedzieli że i tak pewnie będziemy razem. Co za ludzie. Ale i tak ich kocham.
-Ale bym się przeszedł na impreze! - przeciągnął się Liam.
-Ja teeż! - odpowiedzieli wszyscy.
-To co powiecie na małą potańcówkę? - spytałam.
W zasadzie to czemu nie? Wszyscy byli. Dziewczyny, zespół.
Gdy tak siedzieliśmy, rozmyślając Liam z Niallem zrobili twitcama.
-Meggie? - spytał grzecznie Niall.
-Jesteś głodny.
-Skąd wiedziałaś?
-Magia! Ty Styles nie czaruj mugolu. Ja tu jestem czarownicą. - odpowiedziała przyjaciółka.
-Nawet nią nie chcę być.
Zrobiłam im to jedzenie przy pomocy Danielle.
Kolejny dzień. Wstałam koło drugiej po południu.
Wróciliśmy z dyskoteki koło 5 nad ranem. Chłopcy leżeli nie w swoich pokojach, dziewczyny też. Podrapałam się po głowie, próbując sobie przypomnieć wczorajszą albo i dzisiejszą noc.
Pamiętam tylko Zayna który polewał, Nialla który co chwilę zapraszał mnie do tańca, Liam przytulający się z Danielle, Perrie chodzaca co chwilę pomiedzy nami i siadała obok Malika.
El i Lou wyszli koło 4. No! Dość dużo pamietam.
Wzięłam wielki łyk mleka. I siedząc sama w salonie przypomniałam sobie o moich urodzinach. Jutro miałam 18 nastke.
Pobalowałam wczoraj jakbym to wczoraj ją miała. Ale piłam tylko soki, dali mi tylko jednego drinka. A Emma? Ło matko! Ta to się ubawiła.
Postanowiłam trochę zająć się organizacją urodzin, póki miałam spokój i cieszę.
Ale zdałam sobie sprawę że pójdziemy do klubu tak jak wczoraj czy dzisiaj.
I nie powiem im o urodzinach, chyba że sobie sami przypomną.
-Meggie, Meggie, Meggie, Meggie. - zaczął niby śpiewać mój kochany brat.
-Harry, Harry, Harry, Harry. Whats up?
-Vas Happening!? - zszedł też Zayn.
-Jutro 18 nastka!
Czyli jednak pamietają. Odpowiedziałam im że planuję ich zabrać do klubu jak wczoraj. Chociaż dzisiaj kac im może nie przejść. Ha ha.
-Upijemy cieee!
-Malik! Siedź już cicho. Tyle ile ty wczoraj wypiłeś..
-Dobra, dobra. - przerwał Malik.
Czułam straszny ból w stopach, uwielbiam tańczyć.
-Lou! Jak się czujesz? - zawołałam do przyjeciela.
-Bywało lepiej. - rozczochrał sobie włosy chwytając za głowę.
Koło 5 już wszyscy wstali, zjedliśmy obiad, albo śniadanie?
I gadaliśmy o następnym wieczorem.
środa, 30 stycznia 2013
sobota, 26 stycznia 2013
Rozdział 8
Rano Emma zastanawiała się jak się znalazła w łóżku. Harry usnął na fotelu obok niej.
-Dzień doberek. - powiedział Lou wchodzący do pokoju.
-Cześć Loui. Widzę że humorek dopisuje. - spojrzała na niego tańczącego po pokoju jak baletnica.
-Tak! Calder dzisiaj przyjeżdża.
-Oo jak fajnie.
-Tak! No i przyjeżdża tutaj do domu a wszędzie taki syf, wszyscy śpią..
-Lou od kiedy bałagan ci przeszkadza?
-Nie przeszkadza, widziałaś salon? Wszędzie popcorn, Meg i Niall wieczór
pili czekolade ale chyba ich plany się zmieniły.
-Niall wstanie to posprząta to jak odkurzacz bo będzie głodny. - powiedziała ze śmiechem budząc przy tym Hazzę.
-Zamknę lodówkę! - wybiegł z pokoju.
-Niall go zabije. - odezwał się Loczek.
-Kto mnie zabije? - przeszedł Niall z miską płatków śniadaniowych.
-Horan już przygotowany. Lou nie zdążył. - dodał chłopak. Blondyn wzruszył ramionami
bo nie wiedział o co chodzi i poszedł na dół.
-Aaaaaaaaaaaaaa! Kto do cholery zamknął lodówkę! - cały dom usłyszał krzyk.
-Ja. - Lou oparł się o framugę.
-Co chcesz? - spytał.
-Posprzątaj ten bałagan co zrobiłeś w salonie.
-Oo popcorn! - pobiegł Nialler. Ja akurat zeszłam na dół to mu pomogłam pozbierać poduszki.
Gdy posprzątaliśmy prawie przyszła El. Weszła normalnie, jak zwykle, przecież była
prawie w domu.
Otworzyła ramiona, jakby chciała kogoś przytulić i szła w naszą stronę.
Louis do niej podbiegł jednak ona go ominęła i podbiegła do mnie i Emmy
( która taże jakoś się zczołgała na dół)
-Ej! - oburzył się Louis.
-Tomlinson! Masz przerąbane! - krzyknął Harry.
-Nie, poprostu miałeś mnie odebrać z lotniska. - powiedziała spokojnie Eleanor.
-Zapomniałem! To wszystko przez to że wczoraj tak późno wróciliśmy.
-Spoko. Wsiadłam do taksówki. - podeszła do niego i złapali się za ręce.
Siedzieliśmy, gadaliśmy dość długo. Liam gadał przez telefon z Danielle,
też chciał żeby nas odwiedziła.
Wyszłam na miasto. Źle się chodziło po takim śniegu. Zamysliłam się i weszłam na ulice. Gościu w aucie zaczął trąbić, bo go nie zauważyłam, wyminął mnie a ktoś złapał
za moją rękę i pociągnął do tyłu bo stałam na ulicy.
-Co pani robi? Jak się chcesz zabić to idź gdzie indziej. Oo Meggie. - odezwał sie chłopak.
Po chwili poznałam że to Max. Kolega z dawnej szkoły.
-Tak, masz rację. Jak się będę chciała zabić to pójdę skoczyć z mostu. Dobry pomysł, dzięki.
-Nie o to mi chodziło. Myślałem że specjalnie weszłaś na ulice.
-Nie. Nie jestem taka głupia.- uśmiechnęłam się. I poszliśmy się przejść
-A jak Harry?
-Fajnie, teraz ma dziewczyne i jest o wiele lepszy. Nie wiem czy chce jej się podlizać ale ona wie jaki jest naprawdę. Ale pasują do siebie.
-Znam ją? Jeśli oczywiście możesz powiedzieć. - uśmiechnął się szeroko.
-Widzę że prasy nie czytasz. Harry chodzi z Emmą.
-Żartujesz?! Z tą Emmą?
-Tak, z naszą Em. - potwierdziłam.
-Cudownie. Znaczy, cieszę się. Myślisz o studiach? Ja nadal nie mogę się zdecydować. - zmienił temat.
-Nad czym się wachasz?
-Nad dziennikarstwem a fotografią.
-Idź na księdza. - rzekłam i sama wybuchnęłam śmiechem.
-Nad tym się nie wacham. Margaret.
-Ostatnio wszyscy tak do mnie mówią! Ale nie, tak na serio to może dziennikarstwo?
Zawsze byłeś w tym dobry.
-Pierwszy artykuł poświęcę tobie: "Siostra Harry'ego Stylesa mieszka z piątką chłopaków,
nie chce iśc na studia. Popołudnie spędza ze starym przyjacielem"
-Dobre. Mam nadzieję że to się ukaże. - poklepałam go po ramieniu.
-A tak na serio to co z tymi twoimi studiami?
Ciężkie pytanie, przecież ja się nawet nad tym nie zastanawiałam. Grałam narazie w tenisa to to był plus żeby się wymigać,
bo zaczynał się sezon, i mieszkałam z chłopakami, ciągle podróżowaliśmy.
Wyjaśniłam to koledze.
-Em też jeździ z wami?
-Tak, tak. Sama to bym chyba zwariowała. Chociaż nie raz byłam bliska wybuchu.
-Mam tak z siostrami. - odparł.
-Oo Julie i Natalie. Co u nich?
-Wkurzają mnie dalej. Przerąbane być jedynym mężczyzną w domu.
(Max nie miał taty, ani brata. Mieli wypadek tuż przed jego urodzeniem.)
-Będzie dobrze. Minie im ten wiek wtykania nos w nie swoje sprawy.
-Może masz rację. A jak tam twoje życie towarzyskie Meggie?
-Aa ja jestem zajęta tenisem.
-Zawsze taka byłaś. 'Pierwsze ludzie, ja na końcu' Nic się nie zmieniło droga Meggie.
Droga szybko minęła bo byliśmy zajęci rozmową.
-Pozdrów Hazzę.
-Dzięki, mam nadzieję że kiedyś jeszcze trafimy na siebie przypadkiem. Może z Emmą i Harrym, poznasz resztę chłopaków.
-Pewnie. - dał mi swój numer i uściskałam go na pożegnanie.
Zamknęłam drzwi, chcąc skierować się do salonu. Wszyscy siedzieli przed telewizorem.
-Cześć Meggie.
-Hej Danielle!
Niall był na górze, gdzie się udałam. Stał przy oknie, chyba widział mnie z Maxem ale nic złego nie zrobiłam a raczej tak uważałam.
Zaczął na mnie wyburzać co sobie wobrażam. Kłócili
śmu się , z pewnością było nas słychać w całym domu . Nie byliśmy parą . Uderzyłam go w ramię , tak mocno , że aż się cofnął , ale odzyskał równowagę i podszedł bliżej . Cholerne 180 cm krzyczało coś do mnie powodując , że wściekłość wciąż rosła . Odwróciłam się łapiąc za włosy
-Czy Ty w ogóle siebie słyszysz ?! Nawet nie jesteśmy parą , a robisz mi afery o jakiegoś gościa ze szkoły ! Ogarnij się w końcu ! Zabrakło
mi tchu . Wyprostował się , ścisnął dłonie w pięści i czekał .
-I co ? Mam Cię może jeszcze przeprosić ?! - Podparłam się pod boki. Widziałam jego żyły na szyi ,słyszałam , jak głośno oddycha ,a jego oczy zdawały się mówić , że ma ochotę coś rozjebać . Odwróciłam się na pięcie i skierowałam ku drzwiom pokoju . Prawie wyszłam i w tej chwili krzyknął najgłośniej , jak mógł
-Kocham Cię ! No kocham Cię , do jasnej cholery ! - Wróciłam. Spojrzał na mnie tymi niebiekimi oczyma .
-Kocham , no .- Szepnęł bardziej pewny siebie . Podszedł do
mnie i z całej siły przytulił do piersi.
-Dzień doberek. - powiedział Lou wchodzący do pokoju.
-Cześć Loui. Widzę że humorek dopisuje. - spojrzała na niego tańczącego po pokoju jak baletnica.
-Tak! Calder dzisiaj przyjeżdża.
-Oo jak fajnie.
-Tak! No i przyjeżdża tutaj do domu a wszędzie taki syf, wszyscy śpią..
-Lou od kiedy bałagan ci przeszkadza?
-Nie przeszkadza, widziałaś salon? Wszędzie popcorn, Meg i Niall wieczór
pili czekolade ale chyba ich plany się zmieniły.
-Niall wstanie to posprząta to jak odkurzacz bo będzie głodny. - powiedziała ze śmiechem budząc przy tym Hazzę.
-Zamknę lodówkę! - wybiegł z pokoju.
-Niall go zabije. - odezwał się Loczek.
-Kto mnie zabije? - przeszedł Niall z miską płatków śniadaniowych.
-Horan już przygotowany. Lou nie zdążył. - dodał chłopak. Blondyn wzruszył ramionami
bo nie wiedział o co chodzi i poszedł na dół.
-Aaaaaaaaaaaaaa! Kto do cholery zamknął lodówkę! - cały dom usłyszał krzyk.
-Ja. - Lou oparł się o framugę.
-Co chcesz? - spytał.
-Posprzątaj ten bałagan co zrobiłeś w salonie.
-Oo popcorn! - pobiegł Nialler. Ja akurat zeszłam na dół to mu pomogłam pozbierać poduszki.
Gdy posprzątaliśmy prawie przyszła El. Weszła normalnie, jak zwykle, przecież była
prawie w domu.
Otworzyła ramiona, jakby chciała kogoś przytulić i szła w naszą stronę.
Louis do niej podbiegł jednak ona go ominęła i podbiegła do mnie i Emmy
( która taże jakoś się zczołgała na dół)
-Ej! - oburzył się Louis.
-Tomlinson! Masz przerąbane! - krzyknął Harry.
-Nie, poprostu miałeś mnie odebrać z lotniska. - powiedziała spokojnie Eleanor.
-Zapomniałem! To wszystko przez to że wczoraj tak późno wróciliśmy.
-Spoko. Wsiadłam do taksówki. - podeszła do niego i złapali się za ręce.
Siedzieliśmy, gadaliśmy dość długo. Liam gadał przez telefon z Danielle,
też chciał żeby nas odwiedziła.
Wyszłam na miasto. Źle się chodziło po takim śniegu. Zamysliłam się i weszłam na ulice. Gościu w aucie zaczął trąbić, bo go nie zauważyłam, wyminął mnie a ktoś złapał
za moją rękę i pociągnął do tyłu bo stałam na ulicy.
-Co pani robi? Jak się chcesz zabić to idź gdzie indziej. Oo Meggie. - odezwał sie chłopak.
Po chwili poznałam że to Max. Kolega z dawnej szkoły.
-Tak, masz rację. Jak się będę chciała zabić to pójdę skoczyć z mostu. Dobry pomysł, dzięki.
-Nie o to mi chodziło. Myślałem że specjalnie weszłaś na ulice.
-Nie. Nie jestem taka głupia.- uśmiechnęłam się. I poszliśmy się przejść
-A jak Harry?
-Fajnie, teraz ma dziewczyne i jest o wiele lepszy. Nie wiem czy chce jej się podlizać ale ona wie jaki jest naprawdę. Ale pasują do siebie.
-Znam ją? Jeśli oczywiście możesz powiedzieć. - uśmiechnął się szeroko.
-Widzę że prasy nie czytasz. Harry chodzi z Emmą.
-Żartujesz?! Z tą Emmą?
-Tak, z naszą Em. - potwierdziłam.
-Cudownie. Znaczy, cieszę się. Myślisz o studiach? Ja nadal nie mogę się zdecydować. - zmienił temat.
-Nad czym się wachasz?
-Nad dziennikarstwem a fotografią.
-Idź na księdza. - rzekłam i sama wybuchnęłam śmiechem.
-Nad tym się nie wacham. Margaret.
-Ostatnio wszyscy tak do mnie mówią! Ale nie, tak na serio to może dziennikarstwo?
Zawsze byłeś w tym dobry.
-Pierwszy artykuł poświęcę tobie: "Siostra Harry'ego Stylesa mieszka z piątką chłopaków,
nie chce iśc na studia. Popołudnie spędza ze starym przyjacielem"
-Dobre. Mam nadzieję że to się ukaże. - poklepałam go po ramieniu.
-A tak na serio to co z tymi twoimi studiami?
Ciężkie pytanie, przecież ja się nawet nad tym nie zastanawiałam. Grałam narazie w tenisa to to był plus żeby się wymigać,
bo zaczynał się sezon, i mieszkałam z chłopakami, ciągle podróżowaliśmy.
Wyjaśniłam to koledze.
-Em też jeździ z wami?
-Tak, tak. Sama to bym chyba zwariowała. Chociaż nie raz byłam bliska wybuchu.
-Mam tak z siostrami. - odparł.
-Oo Julie i Natalie. Co u nich?
-Wkurzają mnie dalej. Przerąbane być jedynym mężczyzną w domu.
(Max nie miał taty, ani brata. Mieli wypadek tuż przed jego urodzeniem.)
-Będzie dobrze. Minie im ten wiek wtykania nos w nie swoje sprawy.
-Może masz rację. A jak tam twoje życie towarzyskie Meggie?
-Aa ja jestem zajęta tenisem.
-Zawsze taka byłaś. 'Pierwsze ludzie, ja na końcu' Nic się nie zmieniło droga Meggie.
Droga szybko minęła bo byliśmy zajęci rozmową.
-Pozdrów Hazzę.
-Dzięki, mam nadzieję że kiedyś jeszcze trafimy na siebie przypadkiem. Może z Emmą i Harrym, poznasz resztę chłopaków.
-Pewnie. - dał mi swój numer i uściskałam go na pożegnanie.
Zamknęłam drzwi, chcąc skierować się do salonu. Wszyscy siedzieli przed telewizorem.
-Cześć Meggie.
-Hej Danielle!
Niall był na górze, gdzie się udałam. Stał przy oknie, chyba widział mnie z Maxem ale nic złego nie zrobiłam a raczej tak uważałam.
Zaczął na mnie wyburzać co sobie wobrażam. Kłócili
śmu się , z pewnością było nas słychać w całym domu . Nie byliśmy parą . Uderzyłam go w ramię , tak mocno , że aż się cofnął , ale odzyskał równowagę i podszedł bliżej . Cholerne 180 cm krzyczało coś do mnie powodując , że wściekłość wciąż rosła . Odwróciłam się łapiąc za włosy
-Czy Ty w ogóle siebie słyszysz ?! Nawet nie jesteśmy parą , a robisz mi afery o jakiegoś gościa ze szkoły ! Ogarnij się w końcu ! Zabrakło
mi tchu . Wyprostował się , ścisnął dłonie w pięści i czekał .
-I co ? Mam Cię może jeszcze przeprosić ?! - Podparłam się pod boki. Widziałam jego żyły na szyi ,słyszałam , jak głośno oddycha ,a jego oczy zdawały się mówić , że ma ochotę coś rozjebać . Odwróciłam się na pięcie i skierowałam ku drzwiom pokoju . Prawie wyszłam i w tej chwili krzyknął najgłośniej , jak mógł
-Kocham Cię ! No kocham Cię , do jasnej cholery ! - Wróciłam. Spojrzał na mnie tymi niebiekimi oczyma .
-Kocham , no .- Szepnęł bardziej pewny siebie . Podszedł do
mnie i z całej siły przytulił do piersi.
czwartek, 24 stycznia 2013
Rozdział 7
Spędziliśmy u mamy już 2 dni. Obok domu miałam kryte korty wiec miałam okazję trochę poćwiczyć. W poniedziałek rano usłyszałam jakby ktoś wleciał do mojego pokoju. Obudziło mnie to lecz byłam tak leniwa że nie chciało mi się otworzyć oczu.
-Meggie tragedia!
-Oh shut up Louis! - krzyknęłam w dalszym ciągu nie podnosząc powiek.
Zaraz, zaraz, Lou?- Pomyślałam. Chyba jeszcze śpie.
-Margaret to nie jest śmieszne. Rusz dupe. - ten sen coraz bardziej przypominał mi rzeczywistość. Skoczył mi na nogi. To już nie był sen, a raczej napewno już nie spałam.
-Auu Lou!! Co ty właściwie tu robisz? Teraz, o tej porze. Wogóle?!
-Też się cieszę że cię widzę.
-A wiec to nie był sen. Więc po co tu przyszedłeś i tak gwałtownie mnie obudziłeś? - spytałam nadal leżac w łóżku,
-Twoja mama zrobiła remont w pokoju i wszędzie są paski!
-Louisie Tomlinsonie! Sam jej doradzałeś!
-Jestem geniuszem. ( czyt. Jestę Geniuszę). Musisz zejśc ze mną na dół. - powiedział i walnął mnie poduszką bo już usypiałam.
Wyciągnął mnie z pokoju, byłam w bokserce, spodenkach i na dodatek potarganych włosach. Ale nie pozwolił mi się bardziej ubrać.
Stanęłam na schodach.
-Lou powiesz mi w końcu do jasnej cholery co ty tutaj robisz?
Zaśmiał się i spojrzałam w dół do kuchni w której siedzieli przy stole reszta zespołu i na dodatek Emma.
-What the..
-Margaret nie waż się dokończyć! Twoje słownictwo i tak już nie zna granic.
A jeśli o tym mowa wczoraj powiedziała mi że mam jaśniebiałą bluzkę. - rzekła do reszty i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ktoś mnie oświeci o co tu chodzi?
-Nie cieszysz się że nas widzisz? - udał smutną minę Malik co mnie troszkę rozśmieszyło.
Zbliżała się dopiero 8, więc co oni.. jak oni ściągnęli Zayna z łóżka!!
Harra wyszedł z pokoju słysząc krzyki i śmiechy. Jego reakcja była podobna do mojej.
-O Mój Boże. - i przetarł oczy. Lou zszedł na dół a ja stałam obok brata.
-Wiesz co oni tu robią? - szepnął żeby nikt nie słyszał.
-Nie mam pojecia, teraz mnie obudzili.
-Nie stójcie tak, chodźcie na śniadanie.
Odwróciliśmy się na pięcie wracając do pokoju, powiedzieliśmy im tylko że idziemy się ubrać. Weszliśmy do swoich pokoi i rzuciliśmy się na łóżko mocno przykrywając.
Usnęłam, przeczuwam że Harry też. Po jakiejś godzince do pokoju znowu ktoś wszedł i szarpał mnie za rękę. Trzymałam się deski od łóżka żeby mnie nie ściągnął
-Zayn! Proszę cię, chcę spać.
-Ja też chciałem, bądź solidarna. Mnie zrzucili z łóżka to ty tez musisz zejść.
Podniósł mnie i zaprowadził do łazienki. Tym razem się ubrałam. O wiele lepiej się czułam. Gdy wyszłam Zayn spał w moim łóżku.
-Maaaliiik!! - krzyknęłam mu prosto do ucha.
-Nie śpie!
-Tak jak ja. - prychnęłam śmiechem i zeszliśmy na dół. Harry już siedział i zajadał
naleśniki.
-Naleśniki!?
Zleciałam na dół a Zayn podążał za mną.
-Mogliśmy jej to wcześniej powiedzieć, nie czekalibyśmy tak długo. - odparła mama.
-Dziękuję mamo. - wstał Loui odnosząc talerz. Uśmiechnęła się. Zawsze tak do niej mówił.
Tylko Liam wyjaśnił mi skąd się tu wzięli. Pierwsze powiedział że tak się stęsknili że musieli nas zobaczyć. Zebrali się i przyjechali bo i tak musieliśmy wracać do Londynu.
Ale to dopiero popołudniu. Po śniadaniu zaczęłam się pakować, nie czułam się najlepiej. Pewnie po tych wygłupach z Harrym na śniegu. Wróciliśmy do młodszych lat i rzucaliśmy się kulkami, zrobilismy iglo i aniołki na śniegu.
Najlepsze było gdy Harry zauważył jakieś fanki rzucił się na śnieg ponad 3 metrowy i kazał mi się zakryć. Przeszły i go nie zauważyły.
Wykopałam Harry'ego i był cały mokry.
-Mogłam cię oblepić śniegie i byłbyś bałwanem, chociaż nie ma potrzeby, już nim jesteś. - pokazałam mu język. Na co on wrzucił mnie do sniegu, pobiegł do domu i zamknął drzwi na klucz.
Przerwałam pakowanie, usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki album.
Harry wszedł do pokoju.
-Oo widzę że ogoś wzięło na wspominki. - usiadł obok. - zawsze uwielbiałem światła, które były w windzie i nie przestawałem straszyć nimi ludźmi.Do czasu, gdy sam utknąłem w windzie, na trzy godziny.
-Ha ha pamiętam to jak wczoraj.
-A ja pamietam to.
-Meggie tragedia!
-Oh shut up Louis! - krzyknęłam w dalszym ciągu nie podnosząc powiek.
Zaraz, zaraz, Lou?- Pomyślałam. Chyba jeszcze śpie.
-Margaret to nie jest śmieszne. Rusz dupe. - ten sen coraz bardziej przypominał mi rzeczywistość. Skoczył mi na nogi. To już nie był sen, a raczej napewno już nie spałam.
-Auu Lou!! Co ty właściwie tu robisz? Teraz, o tej porze. Wogóle?!
-Też się cieszę że cię widzę.
-A wiec to nie był sen. Więc po co tu przyszedłeś i tak gwałtownie mnie obudziłeś? - spytałam nadal leżac w łóżku,
-Twoja mama zrobiła remont w pokoju i wszędzie są paski!
-Louisie Tomlinsonie! Sam jej doradzałeś!
-Jestem geniuszem. ( czyt. Jestę Geniuszę). Musisz zejśc ze mną na dół. - powiedział i walnął mnie poduszką bo już usypiałam.
Wyciągnął mnie z pokoju, byłam w bokserce, spodenkach i na dodatek potarganych włosach. Ale nie pozwolił mi się bardziej ubrać.
Stanęłam na schodach.
-Lou powiesz mi w końcu do jasnej cholery co ty tutaj robisz?
Zaśmiał się i spojrzałam w dół do kuchni w której siedzieli przy stole reszta zespołu i na dodatek Emma.
-What the..
-Margaret nie waż się dokończyć! Twoje słownictwo i tak już nie zna granic.
A jeśli o tym mowa wczoraj powiedziała mi że mam jaśniebiałą bluzkę. - rzekła do reszty i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ktoś mnie oświeci o co tu chodzi?
-Nie cieszysz się że nas widzisz? - udał smutną minę Malik co mnie troszkę rozśmieszyło.
Zbliżała się dopiero 8, więc co oni.. jak oni ściągnęli Zayna z łóżka!!
Harra wyszedł z pokoju słysząc krzyki i śmiechy. Jego reakcja była podobna do mojej.
-O Mój Boże. - i przetarł oczy. Lou zszedł na dół a ja stałam obok brata.
-Wiesz co oni tu robią? - szepnął żeby nikt nie słyszał.
-Nie mam pojecia, teraz mnie obudzili.
-Nie stójcie tak, chodźcie na śniadanie.
Odwróciliśmy się na pięcie wracając do pokoju, powiedzieliśmy im tylko że idziemy się ubrać. Weszliśmy do swoich pokoi i rzuciliśmy się na łóżko mocno przykrywając.
Usnęłam, przeczuwam że Harry też. Po jakiejś godzince do pokoju znowu ktoś wszedł i szarpał mnie za rękę. Trzymałam się deski od łóżka żeby mnie nie ściągnął
-Zayn! Proszę cię, chcę spać.
-Ja też chciałem, bądź solidarna. Mnie zrzucili z łóżka to ty tez musisz zejść.
Podniósł mnie i zaprowadził do łazienki. Tym razem się ubrałam. O wiele lepiej się czułam. Gdy wyszłam Zayn spał w moim łóżku.
-Maaaliiik!! - krzyknęłam mu prosto do ucha.
-Nie śpie!
-Tak jak ja. - prychnęłam śmiechem i zeszliśmy na dół. Harry już siedział i zajadał
naleśniki.
-Naleśniki!?
Zleciałam na dół a Zayn podążał za mną.
-Mogliśmy jej to wcześniej powiedzieć, nie czekalibyśmy tak długo. - odparła mama.
-Dziękuję mamo. - wstał Loui odnosząc talerz. Uśmiechnęła się. Zawsze tak do niej mówił.
Tylko Liam wyjaśnił mi skąd się tu wzięli. Pierwsze powiedział że tak się stęsknili że musieli nas zobaczyć. Zebrali się i przyjechali bo i tak musieliśmy wracać do Londynu.
Ale to dopiero popołudniu. Po śniadaniu zaczęłam się pakować, nie czułam się najlepiej. Pewnie po tych wygłupach z Harrym na śniegu. Wróciliśmy do młodszych lat i rzucaliśmy się kulkami, zrobilismy iglo i aniołki na śniegu.
Najlepsze było gdy Harry zauważył jakieś fanki rzucił się na śnieg ponad 3 metrowy i kazał mi się zakryć. Przeszły i go nie zauważyły.
Wykopałam Harry'ego i był cały mokry.
-Mogłam cię oblepić śniegie i byłbyś bałwanem, chociaż nie ma potrzeby, już nim jesteś. - pokazałam mu język. Na co on wrzucił mnie do sniegu, pobiegł do domu i zamknął drzwi na klucz.
Przerwałam pakowanie, usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki album.
-Oo widzę że ogoś wzięło na wspominki. - usiadł obok. - zawsze uwielbiałem światła, które były w windzie i nie przestawałem straszyć nimi ludźmi.Do czasu, gdy sam utknąłem w windzie, na trzy godziny.
-Ha ha pamiętam to jak wczoraj.
-A ja pamietam to.
-Oj Haroldzie, nie mozesz tego pamiętać, miałeś ponad rok, prawie dwa
-Ja pamietam wszystko, nigdy nie wątp w swojego brata, pamietaj!
No i tak siedzieliśmy, pod wieczór wyjechaliśmy do Londynu, gdzie było jszcze więcej śniegu.
Zima dopadła wszystko. Ale miło było wrócić do naszego domku.
Dojechaliśmy w nocy a Emma zasnęła w aucie, Harry jak to na niego przystało nie chciał jej budzić więc wziął ją na ręce i wniósł do domu. Ściągnął kurtkę i zaniósł do jej pokoju.
Wszyscy się rozeszli. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę.
Przyszedł Niall więc jemu też dałam.
-Jak tam święta? - spytał.
-Sam słyszałeś jak dzwoniłeś, rodzinka przyjechała, czepiała się o wszystko. Nawet nie spytałam jak u ciebie?
-Aa super. Miło było ich zobaczyć. Ale jeste głodny. Ty też? - spytał.
-Jadłeś w samochodzie.
-Ale jestem głodny, jesz czy nie?
-Mozesz mi zrobić, a co będziesz sam jadł. Pomogę ci. - chociaż wiedziałam że nie muszę bo Nialler wszystko zje.
sobota, 19 stycznia 2013
Rozdział 6
Lou wyszedł wkońcu z toalety ale rozglądał się jakby myślał że zaraz coś na niego spadnie czy coś uderzy.
Bardzo mu się podobała niespodzianka ale miał nas dosyć za poranek.
Dj Malik zapuścił muzykę i tańczyliśmy. Siostry Louisa biegały, śmiały się.
Widok Tomlinsona przytulającego się do rodziny sprawił że uroniłam łzę tańcząc z bratem. On nie zbyt wiedział o co mi chodzi. Pokazałam mu go.
Rzadko się widują, więc nie dziwię mu się. Teraz będą mieli ponad tydzień dla siebie.
-Harry pamiętaj o samolocie. Trzeba pilnować czasu.
-Siostra czy ja cię kiedyś zawiodłem? - spytał.
-Hmm...
-Dobra, nie odpowiadaj. - powiedział szybko i zaśmialiśmy się.
-Leć do swojej dziewczyny. - popchałam go i usiadłam obok Liama. Oparłam głowę o jego ramię.
-Stało się coś? - spytała siedząca naprzeciwko mnie Danielle.
-Niee, trochę źle się czuję. Nie mogę się doczekać aż wrócimy do domu. Do mamy.
-Też o tym marzę. - poparł mnie Liam.
-Ale ten czas leci, dopiero co was poznałam i byliście dla mnie jak bracia.
-Wzajemnie, ale ty byłaś bardziej naszą siostrą z Emmą.
-Czas szybko leci, można powiedzieć że dopiero co zespół powstał. X- Factor.
Piękne. - przymknęłam oczy.
-Dlatego trzeba korzystać z życia jak należy, i mieć co wspominać. - dodał Payne.
Podniosłam głowę i wypchałam ich żeby poszli tańczyć i walczyć o wspomnienia. A ja usiadłam koło Perrie i podziwiałyśmy Nialla który tańczył z jedną z bliźniaczek.
-Słodko wyglądają. - powiedziała dziewczyna Malika.
-Prawda? Ale mnie nogi bolą, a tu jeszcze do domu trzeba wrócić. Ty jedziesz do Malika na święta?
-Tak, tak. - odpowiedziała.
Niall poleciał coś przed 8 bo miał dalej do domu niż my.
Nie zauważyłam kiedy wybiła 9. Zebrałam towarzystwo i poszliśmy się pożegnać z Louisem. Był nam bardzo wdzięczny za to całe przygotowanie.
Wsiedliśmy każdy do innego samolotu. Ja zostałam z Harrym i Emmą w samolocie do Holmes Chapel.
Em wróciła do siebie a my stanęliśmy z Harrym przed domem i zobaczyliśmy ile w środku ludzi.
-Chyba będzie nas więcej niż ja o tym wiem. - rozejrzał się brat.
-Chybaa.
Weszliśmy do środka.
-Mama! - rzuciliśmy się oboje. I za tym tęskniliśmy najbardziej.
-Moje dzieci. Jak się stęskniłam.
-My też. - wdarł mi się Harry.
Przywitałam się z rodzinką i nastała pora której nie lubię. Składanie życzeń.
Zaczęłam od Hazzy.
-Ja pierwsza! - zawsze się o to kłóciliśmy. - Więc, Haroldzie. - zaczęłam i zobaczyłam uśmiech na całej twarzy. - nie rozśmieszaj mnie.
-Zawsze się tak uśmiecham.
-Życzę ci duuuuużoooo miłości. Powodzenia z Emmą, nie wiem jak to wytrzymujesz ale spooko. Żeby wasza kariera jeszcze bardziej się rozwijała. Żebyście mieli jeszcze więcej fanek. Dużo zdrowia. I pamiętaj że masz najlepszą siostrę na świecie. - rozczochrałam mu loki. Zaczęliśmy się kłócić i śmiać. Popychać na żarty i on mi je rozczochrał.
-Ja ci życzę fajnego chłopaka?
-Tsa..
-W trzech słowach? Blondyn, lubi jeść, jeść, jeść, spać i puszczać bąki.
-Harry!
Nie zauważyliśmy kiedy zrobiła się taka cisza w domu chyba już jak zaczęłam go czochrać. Wszystkie oczy były zwrócone na nas. Mama stała i zawzięcie się uśmiechała mając w oczach błysk. Była szczęśliwa że jej dzieci wróciły do domu.
-Zmieńcie dilera albo się podzielcie. - zawołał kuzyn i dostał od żony w głowę.
Jeszcze trochę się powygłupialiśmy z Harrym ale jakaś wujek powiedział żebyśmy przestali bo zjadłby coś. Więc skończyliśmy i usiedliśmy do stołu.
Po kolacji zaczęli rozmowę o mnie i o Harrym, że nigdy nie ma nas w domu. Ciągle wyjeżdżamy, prowadzimy nie zdrowy tryb życia, nic nie jemy, siedzimy przed telewizorem. Nawet nie miałam siły tego słuchać, Harry spojrzał na mnie tak że wiedziałam że on tez nie może tego słuchać. Na szczęście wujek zmienił temat ale nie wyszło na dobre. Kłócił się ze mną, że nie zaprosiłam go na mecz, wtedy co miałam mistrzostwa. Powiedziałam że wysłałam mu maila a że mu nie doszedł to nie moja wina, więc zaczęli temat że mamy telefony a ich nie używamy to po co nam one? Wybawił mnie telefon.
-O proszę. - skomentował wujek. Nic nie powiedziałam tylko wstałam o stołu i poszłam na górę.
-Hej Niall.
-Hej Meggie. Już się stęskniłem za wami, za chodzeniem Hazzy bez ubrań, żartami Louisa, komentowaniem Zayna, opiekuńczością Liama. I za tobą.
-Ja też, dopiero przyjechałam i już kazanie mam. - poskarżyłam się.
-Niech zgadnę... o telefon?
-Bingo. - odpowiedziałam i do pokoju wpadł Harry
-Daj mi z nim pogadać muszę mieć wymówkę.
Dałam na głośnomówiący ale niestety Horan nie mógł długo gadać.
Pożegnaliśmy się w niestety musieliśmy wrócić na dół bo już nas wołali.
-A ta twoja dziewczyna Harry yy?
-Emma. - odpowiedział.
-Tak tak, dalej jesteście razem?
-Tak.
-Wytrwałeś?
-Jasne.
-Bo oczywiście. - wywróciłam oczami bo wiedziałam że temat wróci na mnie.
-Meggie dalej bez chłopaka, co ty robisz wogóle? Patrz ile masz lat. - powiedzieli, musiałam przymknąć oczy i wsiąść głęboki wdech żeby nie wybuchnąć.
-18. - odpowiedziałam. - prawie 18.
-Najwyższa pora.
-Nie dziękuję, poczekam, nie biorę pierwszego lepszego. - odpowiedziałam.
Właśnie tego nie lubię w mojej rodzinie. Wywróciłam oczami i na szczęście się odczepili. Przynajmniej narazie. Następną ich ofiarą (bo tylko tak to można nazwać) była kuzynka. Rok młodsza ode mnie. Kochałam ich ale chciałam żeby już wyszli.
Zebrali się koło północy. Wstałam ich pożegnać.
-Paa! Będziemy tęsknić! - krzyknęłam po czym dodałam do Hazzy. - nie za bardzo nie?
-Wkońcu spokój . - odpowiedział braciszek który jak tylko zamknęłam drzwi opadł ze zmęczenia na kanapę.
______________________________________________________________________________
Taki nie planowany rozdział się pojawił. Obudziłam się przed 5 i dostałam weny a mam taką pamięć że do rana bym zapomniała wszystko więc napisałam rozdział i teraz go przepisuje.
Massive, Massive, Thank You Marta (www.unusual-direction.blogspot.com) za to że jakoś ze mną wytrzymujesz. Ostatnio mam taką wenę że mogłabym dodawać rozdziały dwa razy dziennie. Ale cieszę się i piszę póki jest, bo jak się skończy to koniec. Zapraszam na jej bloga i na:
www.steal-heart.blogspot.com (też jej)
www.superhuman-is-here.blogspot.com (mój)
Bardzo mu się podobała niespodzianka ale miał nas dosyć za poranek.
Dj Malik zapuścił muzykę i tańczyliśmy. Siostry Louisa biegały, śmiały się.
Widok Tomlinsona przytulającego się do rodziny sprawił że uroniłam łzę tańcząc z bratem. On nie zbyt wiedział o co mi chodzi. Pokazałam mu go.
Rzadko się widują, więc nie dziwię mu się. Teraz będą mieli ponad tydzień dla siebie.
-Harry pamiętaj o samolocie. Trzeba pilnować czasu.
-Siostra czy ja cię kiedyś zawiodłem? - spytał.
-Hmm...
-Dobra, nie odpowiadaj. - powiedział szybko i zaśmialiśmy się.
-Leć do swojej dziewczyny. - popchałam go i usiadłam obok Liama. Oparłam głowę o jego ramię.
-Stało się coś? - spytała siedząca naprzeciwko mnie Danielle.
-Niee, trochę źle się czuję. Nie mogę się doczekać aż wrócimy do domu. Do mamy.
-Też o tym marzę. - poparł mnie Liam.
-Ale ten czas leci, dopiero co was poznałam i byliście dla mnie jak bracia.
-Wzajemnie, ale ty byłaś bardziej naszą siostrą z Emmą.
-Czas szybko leci, można powiedzieć że dopiero co zespół powstał. X- Factor.
Piękne. - przymknęłam oczy.
-Dlatego trzeba korzystać z życia jak należy, i mieć co wspominać. - dodał Payne.
Podniosłam głowę i wypchałam ich żeby poszli tańczyć i walczyć o wspomnienia. A ja usiadłam koło Perrie i podziwiałyśmy Nialla który tańczył z jedną z bliźniaczek.
-Słodko wyglądają. - powiedziała dziewczyna Malika.
-Prawda? Ale mnie nogi bolą, a tu jeszcze do domu trzeba wrócić. Ty jedziesz do Malika na święta?
-Tak, tak. - odpowiedziała.
Niall poleciał coś przed 8 bo miał dalej do domu niż my.
Nie zauważyłam kiedy wybiła 9. Zebrałam towarzystwo i poszliśmy się pożegnać z Louisem. Był nam bardzo wdzięczny za to całe przygotowanie.
Wsiedliśmy każdy do innego samolotu. Ja zostałam z Harrym i Emmą w samolocie do Holmes Chapel.
Em wróciła do siebie a my stanęliśmy z Harrym przed domem i zobaczyliśmy ile w środku ludzi.
-Chyba będzie nas więcej niż ja o tym wiem. - rozejrzał się brat.
-Chybaa.
Weszliśmy do środka.
-Mama! - rzuciliśmy się oboje. I za tym tęskniliśmy najbardziej.
-Moje dzieci. Jak się stęskniłam.
-My też. - wdarł mi się Harry.
Przywitałam się z rodzinką i nastała pora której nie lubię. Składanie życzeń.
Zaczęłam od Hazzy.
-Ja pierwsza! - zawsze się o to kłóciliśmy. - Więc, Haroldzie. - zaczęłam i zobaczyłam uśmiech na całej twarzy. - nie rozśmieszaj mnie.
-Zawsze się tak uśmiecham.
-Życzę ci duuuuużoooo miłości. Powodzenia z Emmą, nie wiem jak to wytrzymujesz ale spooko. Żeby wasza kariera jeszcze bardziej się rozwijała. Żebyście mieli jeszcze więcej fanek. Dużo zdrowia. I pamiętaj że masz najlepszą siostrę na świecie. - rozczochrałam mu loki. Zaczęliśmy się kłócić i śmiać. Popychać na żarty i on mi je rozczochrał.
-Ja ci życzę fajnego chłopaka?
-Tsa..
-W trzech słowach? Blondyn, lubi jeść, jeść, jeść, spać i puszczać bąki.
-Harry!
Nie zauważyliśmy kiedy zrobiła się taka cisza w domu chyba już jak zaczęłam go czochrać. Wszystkie oczy były zwrócone na nas. Mama stała i zawzięcie się uśmiechała mając w oczach błysk. Była szczęśliwa że jej dzieci wróciły do domu.
-Zmieńcie dilera albo się podzielcie. - zawołał kuzyn i dostał od żony w głowę.
Jeszcze trochę się powygłupialiśmy z Harrym ale jakaś wujek powiedział żebyśmy przestali bo zjadłby coś. Więc skończyliśmy i usiedliśmy do stołu.
Po kolacji zaczęli rozmowę o mnie i o Harrym, że nigdy nie ma nas w domu. Ciągle wyjeżdżamy, prowadzimy nie zdrowy tryb życia, nic nie jemy, siedzimy przed telewizorem. Nawet nie miałam siły tego słuchać, Harry spojrzał na mnie tak że wiedziałam że on tez nie może tego słuchać. Na szczęście wujek zmienił temat ale nie wyszło na dobre. Kłócił się ze mną, że nie zaprosiłam go na mecz, wtedy co miałam mistrzostwa. Powiedziałam że wysłałam mu maila a że mu nie doszedł to nie moja wina, więc zaczęli temat że mamy telefony a ich nie używamy to po co nam one? Wybawił mnie telefon.
-O proszę. - skomentował wujek. Nic nie powiedziałam tylko wstałam o stołu i poszłam na górę.
-Hej Niall.
-Hej Meggie. Już się stęskniłem za wami, za chodzeniem Hazzy bez ubrań, żartami Louisa, komentowaniem Zayna, opiekuńczością Liama. I za tobą.
-Ja też, dopiero przyjechałam i już kazanie mam. - poskarżyłam się.
-Niech zgadnę... o telefon?
-Bingo. - odpowiedziałam i do pokoju wpadł Harry
-Daj mi z nim pogadać muszę mieć wymówkę.
Dałam na głośnomówiący ale niestety Horan nie mógł długo gadać.
Pożegnaliśmy się w niestety musieliśmy wrócić na dół bo już nas wołali.
-A ta twoja dziewczyna Harry yy?
-Emma. - odpowiedział.
-Tak tak, dalej jesteście razem?
-Tak.
-Wytrwałeś?
-Jasne.
-Bo oczywiście. - wywróciłam oczami bo wiedziałam że temat wróci na mnie.
-Meggie dalej bez chłopaka, co ty robisz wogóle? Patrz ile masz lat. - powiedzieli, musiałam przymknąć oczy i wsiąść głęboki wdech żeby nie wybuchnąć.
-18. - odpowiedziałam. - prawie 18.
-Najwyższa pora.
-Nie dziękuję, poczekam, nie biorę pierwszego lepszego. - odpowiedziałam.
Właśnie tego nie lubię w mojej rodzinie. Wywróciłam oczami i na szczęście się odczepili. Przynajmniej narazie. Następną ich ofiarą (bo tylko tak to można nazwać) była kuzynka. Rok młodsza ode mnie. Kochałam ich ale chciałam żeby już wyszli.
Zebrali się koło północy. Wstałam ich pożegnać.
-Paa! Będziemy tęsknić! - krzyknęłam po czym dodałam do Hazzy. - nie za bardzo nie?
-Wkońcu spokój . - odpowiedział braciszek który jak tylko zamknęłam drzwi opadł ze zmęczenia na kanapę.
______________________________________________________________________________
Taki nie planowany rozdział się pojawił. Obudziłam się przed 5 i dostałam weny a mam taką pamięć że do rana bym zapomniała wszystko więc napisałam rozdział i teraz go przepisuje.
Massive, Massive, Thank You Marta (www.unusual-direction.blogspot.com) za to że jakoś ze mną wytrzymujesz. Ostatnio mam taką wenę że mogłabym dodawać rozdziały dwa razy dziennie. Ale cieszę się i piszę póki jest, bo jak się skończy to koniec. Zapraszam na jej bloga i na:
www.steal-heart.blogspot.com (też jej)
www.superhuman-is-here.blogspot.com (mój)
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Rozdział 5
Nieubłagalnie zbliża się 24 grudnia, święta i urodziny Tomlinsona.
Czas nie stanie w miejscu, my stoimy. Kompletnie niezorganizowane są jego urodziny od czasu jak Emma się wygadała.
Więc leżąc teraz w łóżku zastanawiam się co by można było dla niego wymyślić, jaką impreze?!
-Mam! - powiedziałam sama do siebie, chwyciłam z biurka kartkę, ołówek i zeszłam do salonu.
Wszyscy już spali, kto mądry szwęda się o 2.30 po domu. No tak. Ja.
Do rana bym zapomniała a musiałam to naszkicować.
Pomyślałam sobie żeby zrobić dla niego potańcówkę, a na sali będą wszędzie paski i marchewki.
I to najlepiej w Doncaster, bo Loui i tak jedzie do domu na święta.
Chociaż te jego urodziny w święta i tak wszystko komplikują bo musimy jechać do rodzin ale to wymyśliliśmy że potem wsiądziemy w samoloty i każdy poleci do siebie.
-Meggie czy ty nie możesz niczego robić w dzień? - spytał Niall schodzący po schodach.
-W nocy mam lepsze pomysły. - usiadł obok mnie. - patrz co wymysliłam, potańcówkę, paski, marchewki. Niall! - szturchnęłam go jak zobaczyłam że prawie usnął.
-Nie nie nie śpie. No tak tak.
-Nialler może powiem ci to jutro gdy już będziesz kontaktował o co chodzi?
-Ja wszystko pamiętam. Wody?
-Chętnie.
-No i myślę że to dobry pomysł. Tylko to nie może długo trwać. - powiedział Horan.
-No będzie jego rodzina, przyjaciele z miasta to poprostu my wyjdziemy kiedy już będzie pora a oni zostaną.
-Ok.
Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
***
Alice-Harry patrz, jacy słodcy - pokazałam mu śpiącą Meg i Nialla.
-Trzeba ich obudzić.
-Uspokój się, przecież nic złego nie robią. Wyłaczę tv a ty idź na górę, żeby ich nie budzić.
***
Obudziłam się gdy Niall przywalił mnie swoim cielskiem. Próbowałam się wydostać, skończyło się tak że przyjaciel z hukiem spadł z łóżka. Nawet go to nie obudziło.
Wzięłam koc przykrywając się.
-Nie ma tak. - wstał i wrył się po drugiej stronie, próbując odebrać mi koc.
-Nialler!
-Superman is here! - przybiegł Loui i usiadł na moich nogach.
-Yhy super. - pomyślałam.
-Co kochani już 11 pora pora ruszyć tyłeczki bo śniadania nie ma.- odparł Lou.
-To kochany rusz tyłeczek z moich nóg i skocz do sklepu.
-Och.. na nikogo nie można liczyć.
-Umiesz liczyć licz na siebie. - rzekłam.
-Ty Styles. Mądralińska się znalazła.
-Idź a nie marudź. - wypchnęłam go.
Poleżałam jeszcze chwilę i stwierdziłam że chyba wstanę. Za oknem w dalszym ciągu śnieg śnieg i śnieg. I dalej sypało. Emma się cieszyła przynajmniej. Ja wręcz przeciwnie.
Jakoś tolerowałam zimę ale w porównaniu z letnim wygrzewaniem się w promieniach słonecznych wygrywało to drugie.
Cóż za szaleństwo rozmyślać w zimie o wakacjach.
-Louis!!! - usłyszałam krzyk i zlatującego po schodach Zayna.
-Wyszedł do sklepu.
-O hej. Dawno?
-Nie.
-Czyli wróci za dwie godziny. - odparł.
-Stało się coś że tak go szukasz?
-Pochował mi gdzieś nasze zdjęcia na laptopie i wszędzie są jego. Na pulpicie na wygaszaczu. W folderach nawet na telefonie mi pozmieniał.
-Ha ha. - wolałam skomentować to lekkim śmiechem.
***
2 dni później.
Wczoraj pojechałam z Niallem do Doncaster przygotować wszystko. Mieliśmy duże wsparcie od jego rodziny. Wszyscy chcieli się przydać. Miejmy nadzieję że naszemu najstarszemu żartownisiowi się spodoba.
24 grudnia. Lou zszedł z bagażami na dół i zbierał się do wyjścia. Jeszcze nikt mu nie złożył życzeń. Ani nie mieliśmy zamiaru podejść i się pożegnać. Loui wyszedł trzaskając drzwiami.
Wzięliśmy już spakowane walizki i pobiegliśmy do samochodu żeby jak najszybciej dojechać na lotnisko. Paul odwoził Louisa i specjalnie jechał powoli, żeby się spóźnili na samolot.
My bezpiecznie wsiedliśmy do środka a Lou czekał jeszcze pół godziny na następny samolot.
Gdy dojechał pod dom nikogo nie zastał. Na drzwiach była tylko naklejona karteczka z adresem. Poszedł pod wskazany adres.
Wszedł i ujrzał całą sale w marchewkach i paskach. A wokół samych bliskich.
-Cześć stary.
-Ty. - podszedł do Liama nasz jubilat. Daddy wyciągnął zza pleców mały, próbny tort i walnął go w twarz. Tomlinson dostał napadu śmiechu, przytulił wszystkich i poszedł umyć twarz. Tylko usłyszeliśmy: - Debile, wszędzie debile.
Czas nie stanie w miejscu, my stoimy. Kompletnie niezorganizowane są jego urodziny od czasu jak Emma się wygadała.
Więc leżąc teraz w łóżku zastanawiam się co by można było dla niego wymyślić, jaką impreze?!
-Mam! - powiedziałam sama do siebie, chwyciłam z biurka kartkę, ołówek i zeszłam do salonu.
Wszyscy już spali, kto mądry szwęda się o 2.30 po domu. No tak. Ja.
Do rana bym zapomniała a musiałam to naszkicować.
Pomyślałam sobie żeby zrobić dla niego potańcówkę, a na sali będą wszędzie paski i marchewki.
I to najlepiej w Doncaster, bo Loui i tak jedzie do domu na święta.
Chociaż te jego urodziny w święta i tak wszystko komplikują bo musimy jechać do rodzin ale to wymyśliliśmy że potem wsiądziemy w samoloty i każdy poleci do siebie.
-Meggie czy ty nie możesz niczego robić w dzień? - spytał Niall schodzący po schodach.
-W nocy mam lepsze pomysły. - usiadł obok mnie. - patrz co wymysliłam, potańcówkę, paski, marchewki. Niall! - szturchnęłam go jak zobaczyłam że prawie usnął.
-Nie nie nie śpie. No tak tak.
-Nialler może powiem ci to jutro gdy już będziesz kontaktował o co chodzi?
-Ja wszystko pamiętam. Wody?
-Chętnie.
-No i myślę że to dobry pomysł. Tylko to nie może długo trwać. - powiedział Horan.
-No będzie jego rodzina, przyjaciele z miasta to poprostu my wyjdziemy kiedy już będzie pora a oni zostaną.
-Ok.
Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
***
Alice-Harry patrz, jacy słodcy - pokazałam mu śpiącą Meg i Nialla.
-Trzeba ich obudzić.
-Uspokój się, przecież nic złego nie robią. Wyłaczę tv a ty idź na górę, żeby ich nie budzić.
***
Obudziłam się gdy Niall przywalił mnie swoim cielskiem. Próbowałam się wydostać, skończyło się tak że przyjaciel z hukiem spadł z łóżka. Nawet go to nie obudziło.
Wzięłam koc przykrywając się.
-Nie ma tak. - wstał i wrył się po drugiej stronie, próbując odebrać mi koc.
-Nialler!
-Superman is here! - przybiegł Loui i usiadł na moich nogach.
-Yhy super. - pomyślałam.
-Co kochani już 11 pora pora ruszyć tyłeczki bo śniadania nie ma.- odparł Lou.
-To kochany rusz tyłeczek z moich nóg i skocz do sklepu.
-Och.. na nikogo nie można liczyć.
-Umiesz liczyć licz na siebie. - rzekłam.
-Ty Styles. Mądralińska się znalazła.
-Idź a nie marudź. - wypchnęłam go.
Poleżałam jeszcze chwilę i stwierdziłam że chyba wstanę. Za oknem w dalszym ciągu śnieg śnieg i śnieg. I dalej sypało. Emma się cieszyła przynajmniej. Ja wręcz przeciwnie.
Jakoś tolerowałam zimę ale w porównaniu z letnim wygrzewaniem się w promieniach słonecznych wygrywało to drugie.
Cóż za szaleństwo rozmyślać w zimie o wakacjach.
-Louis!!! - usłyszałam krzyk i zlatującego po schodach Zayna.
-Wyszedł do sklepu.
-O hej. Dawno?
-Nie.
-Czyli wróci za dwie godziny. - odparł.
-Stało się coś że tak go szukasz?
-Pochował mi gdzieś nasze zdjęcia na laptopie i wszędzie są jego. Na pulpicie na wygaszaczu. W folderach nawet na telefonie mi pozmieniał.
-Ha ha. - wolałam skomentować to lekkim śmiechem.
***
2 dni później.
Wczoraj pojechałam z Niallem do Doncaster przygotować wszystko. Mieliśmy duże wsparcie od jego rodziny. Wszyscy chcieli się przydać. Miejmy nadzieję że naszemu najstarszemu żartownisiowi się spodoba.
24 grudnia. Lou zszedł z bagażami na dół i zbierał się do wyjścia. Jeszcze nikt mu nie złożył życzeń. Ani nie mieliśmy zamiaru podejść i się pożegnać. Loui wyszedł trzaskając drzwiami.
Wzięliśmy już spakowane walizki i pobiegliśmy do samochodu żeby jak najszybciej dojechać na lotnisko. Paul odwoził Louisa i specjalnie jechał powoli, żeby się spóźnili na samolot.
My bezpiecznie wsiedliśmy do środka a Lou czekał jeszcze pół godziny na następny samolot.
Gdy dojechał pod dom nikogo nie zastał. Na drzwiach była tylko naklejona karteczka z adresem. Poszedł pod wskazany adres.
Wszedł i ujrzał całą sale w marchewkach i paskach. A wokół samych bliskich.
-Cześć stary.
-Ty. - podszedł do Liama nasz jubilat. Daddy wyciągnął zza pleców mały, próbny tort i walnął go w twarz. Tomlinson dostał napadu śmiechu, przytulił wszystkich i poszedł umyć twarz. Tylko usłyszeliśmy: - Debile, wszędzie debile.
Subskrybuj:
Posty (Atom)