niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 2

Ćwiczyłam całymi dniami, wieczorami dla odprężenia chodziłam na koncerty chłopców.
Na szczęście nie musieliśmy się przenosić aż do mojego finału który miałam tutaj, w Paryżu.
-Moje rozmyślenia przerwał Niall pukający do drzwi.
-Hej Meggie.
-Cześć.
-Odprowadzić cię na trening? - spytał.
-A chce ci się taki kawał iść ze mną?
-Myślałem że pozwolisz mi zostać i popatrzeć.
-O nie, Niallu Horanie, do finału nie możesz. Odprowadzić mnie możesz z miłą chęcią ci pozwolę.
-Dobra a z powrotem przyjedziemy po ciebie z Lou. Daj tą torbę.
Zadzwonił trener że się spóźni godzinę, powiedziałam Niallowi że dzisiaj ma szczęście, bo nie ma kto rozgrzewki ze mną przeprowadzić także Niall na coś się przyda.
-Twoja mama będzie na meczu?
-Chyba tak, mam nadzieję, oby. - odpowiedziałam.
Ani się obejrzałam a godzina drogi już minęła, doszliśmy do hali. Otworzyłam kort Niallowi i poszłam się przebrać. Nie było ludzi więc włączyłam muzykę. Nie głośno bo bym się nie koncentrowała na grze tylko na tańcu Nialla. Tak, tańczył gdy wróciłam.
Dałam mu rakietę i zaczęliśmy lekko odbijać, zanim wyjaśniłam mu zasady to trochę minęło.
Ale powiedziałam że ja będę serwować a on niech odbiera.
Śmiać mi się chciało jak nie odbił z wyjaśnieniem że nie widział piłki.
-Okulary! - krzyknęłam.
-Już jestem Meg. - trener wleciał na sale. - przepraszam że tak długo.
-Spoko, przynajmniej poćwiczyłam serwy. Z grubsza. - uśmiechnął się i powiedziałam Niallowi że jak chce to może usiąść i popatrzeć.
Trener wyglądał na zadowolonego po treningu czego nie mógł mi powiedzieć.
Bo wtedy bym myślała że jak on tak mówi to spokojnie wygram za 2 dni.
Nie mogłam tak myśleć. Tenis wiele dla mnie znaczył chociaż miałam tylko 17 lat.
Dobrze że mieliśmy wolne od szkoły. Mogłam się skupić na jednym celu.
Próbowałam wielu dyscyplin wszystkiego ale gdy trafiłam na tenisa to już wiedziałam że to to.
Wyszliśmy z hali, Niall wziął mi torbę i pociągnął za rękę widząc biegnące w naszą stronę fanki. Dobrze że Lou przyjechał po nas, wbiegliśmy do samochodu.
-Niall wiesz że to może być w jutrzejszej prasie?
Wzruszył ramionami. No trudno. Trochę prywatności. Ja bym tak nie dała rady. Podziwiam ich.
Piski fanek prosto w twarz, trochę irytujące.
Gdy wysiedliśmy pod hotelem podeszła do nas mała dziewczynka. Myślałam że chce autograf od chłopaków.
-Meggie Styles?
-Tak.
-Dasz mi swój autograf? Słyszałam o tobie dużo, grasz w tenisa, nie poddawałaś się chociaż było ci ciężko w niektórych chwilach. Potrafiłaś przyjąć przegraną z honorem.
I z szacunkiem odnosić się do przeciwników. Jesteś wzorem dla mnie i dla moich koleżanek. - opowiedziała dziewczynka.
-Jasne że dam ci autograf, zdjęcie też możemy zrobić. To cudowne co mówisz. Dziękuję. - poprosiłam chłopców żeby zrobili nam zdjęcie. Była z mamą wiec jej też podziękowałam.
Przyznam się że zdziwiło mnie to, skąd mnie znają we Francji.
Chłopcy położyli ręce na moje ramiona i z uśmiechem weszliśmy do hotelu.
-Meggie Meggie. Faani, już. - śmiał się Lou.
-Cicho Lou, zdziwiło mnie że taka dziewczynka tyle o mnie słyszała.
-Tak naprawdę to prowadzimy bloga w twoim imieniu i piszemy do twoich fanów. Ha ha. - zażartował Loui.
-Taa...
Rzuciłam się na łóżko w pokoju, nakładając słuchawki. Rozbrzmiewało w nich Little Things.
Jak to powiedział Zayn - Little Things nie jest o nikim konkretnym, jest to piosenka o wszystkich dziewczynach. Jesteście piękne. Musicie to częściej słyszeć.
Uwielbiam gdy Harry śpiewa- You're perfect to me, całą solówkę Nialla. Całą piosenkę.
Dwa dni później.
Dochodziłam do kortu na gigantycznej hali, było ciemno, gdy weszłam wszystkie światła padły na mnie, chociaż do tego się przyzwyczaiłam.
Wzięłam łyka wody i zaczęłam rozgrzewkę. Gdy zauważyłam mamę która przyjechała i przytulała Hazze o wiele lepiej się poczułam. Ale nie ukazywałam tego .Pełne skupienie podczas całego meczu pozwoliło wygrać pierwszego seta.
Został ostatni punkt żeby wygrać Mistrzostwa. Zepsułam pierwszą szansę zagrywką. Fuck. Wzięłam oddech, zamknęłam oczy, otworzyłam, uderzyłam piłkę z całej siły w boisko, przeciwniczka nie miała szans tego odebrać. Światła zgasły. Doszło do mnie po chwili że wygrałam.
Jak po każdym meczu uczyniłam znak krzyża i położyłam się na boisku. Zaczęłam się cieszyć, łzy spływały mi po policzkach.
Przytuliłam przeciwniczke i pobiegłam do trenera. Było widać radość w jego oczach, taką prawdziwą. Po dekoracji pobiegłam do rodzinki nazywali mnie młodą rakietą.

2 komentarze:

  1. no cieszę się bardzo,że dodałaś.faktycznie,Little Things jest przepiękną piosenką.fajnie,że interesujesz się tenisem.ja też bym chciała się trochę poruszać chociaż nie lubię sportu,więc może mnie kiedyś zabierzesz ze sobą na kort i pokażesz jak grać ;) muszę zbić te boczki! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. super! powinnaś częściej dodawać,ja często zaglądam :)

    OdpowiedzUsuń