niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 13

Emma
-Em... - stanął nad moim biurkiem wysoki brunet. - idziemy na obiad? Ile można pracować.
-Jasne, jestem wykończona. Muszę jeszcze zadzwonić do przyjaciół.
-Nie o tej godzinie, patrz jaka różnica czasowa. Pewnie śpią. - powiedział.
-Dobra, to zadzwonię później.

Wyszliśmy na ruchliwą ulicę. Luca to mój kolega. Przyznam, że mamy dobry kontakt.
Poznałam go już pierwszego dnia, pomógł mi trafić do biura z którego miałam potem jechać dawać głos do bajki. Pracuje przy dźwięku także spędzamy ze sobą dużo czasu.
Jest z krwi i kości Włochem, więc mogę godzinami wsłuchiwać się w jego akcent.
-.. I postanowiłaś tak zostawić znajomych i przyjechać tutaj? Ameryka to inny świat. Nie chcieli jechać z tobą? - zadawał pytania.
-Chcieli, ale nie mogli. Od czego mam takich znajomych z pracy? Chyba żebyście mi pomogli przetrwać w tym innym świecie, nie? - pokiwał głową.
- A ty.. nie tęsknisz za..
-Włochami? Tęsknie całymi dniami i nocami.
-All day all night. - zaśpiewałam po cichu.
-Co?
-Nic, nic. Mów dalej.
-Często chciałbym tam wrócić, ale tutaj robię karierę.- wyjaśnił.
-Masz dopiero 21 lat. Całe życie przed tobą, a ty w takim wieku zaczynasz.
-I kto to mówi. Ile ty masz? 18? 19?
-Kobiety się nie pyta o wiek! - powiedziałam stanowczo.
-Przepraszam

Meggie

-Ciekawe kiedy Em zadzwoni. - rzekł Zayn.
Rozmawialiśmy póki nie było Hazzy, nie lubi wracać do tematu, bo strasznie tęskni.
Miałam tylko nadzieję, że nie spodoba jej się tam na tyle, że będzie chciała zostać i przyjąć jakąś kolejną, nową ofertę. Nie, nie mogłam tak myśleć.
-Nie ogarniam tych różnic w godzinach. - próbował obliczyć Tommo.
-Weź sprawdź na telefonie a nie.
-Dobre, Zayn, dobre. Uczysz się. - rozczochrał mu włosy.
-Zginiesz Lou jak jeszcze raz ich tkniesz.
-Och, przepraszam. - rozczochrał swoje. - problematyczny Zayn.
-Jakich ty słów używasz, Lou.
-Problematyczny od problem, ludź który sprawia problemy, Malik.
-Uwielbiam wasze kłótnie, których nie można tak nazwać. - powiedziałam.
-Nie musisz mi tłumaczyć co znaczy dane słowo, Lou.
Czemu oni zawsze na końcu zdania dają imię?
-Robię to, gdybyś nie wiedział co to znaczy, Zayn.
-Dość! - przerwał to Niall.
-A ty co nam powiesz, Niallerku? - spytał Lou.
-Może głodny jesteś, co Niall? - dodał Zayn.
-Tak prawdę mówiąc..
-Nie kończ. - odparłam i odchyliłam głowę do tyłu i złapałam oddech. -Wychodzę.
-Gdzie, Margaret?
-Zamknij się, prosze cię. Lou! - dodałam imię, dopasowując się do ich zabawy.
-A nie mówiłem, że fajnie na końcu dawać imiona?! - krzyknął i trzasnęłam drzwiami.
 
Emma
Po obiedzie z kolegą, wróciłam do mieszkania w którym czekała już na mnie Kimberly. (dziewczyna po lewej)
Moja współlokatorka, a za razem koleżanka z pracy.
-Jak było na obiedzie? Na randce? Na spotkaniu zawodowym? Możesz to nazywać sobie jak chcesz.
Luc jest boski!
-Też mi cię miło widzieć, Kim.
-Opowiadaj a nie wciskaj mi kitu!
-To było po prostu zwykłe spotkanie koleżeńskie. Kim, pamiętaj, że ja mam chłopaka.
Nie mieszaj mi w głowie, bo kocham Harry'ego. - powiedziałam.
-Eee tam, widzę jak patrzysz na Luca.
-Wcale nie. Nic między nami nie będzie!
-Mogę go wsiąć? - spytała.
-Wziąć? Kobieto, to nie przedmiot. Faceci też mają uczucia.
-Jesteś Brytyjką, zawsze tak powiesz. - od powiedziała.
Wywróciłam oczami i poszłam do pokoju. Po jakiś 10 minutach do mnie przyszła.
-Emm.. nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Po prostu jesteśmy młode, możemy zmieniać facetów, od każdego dowiesz się czegoś nowego, zaskakującego, fascynującego.
Czy ona mnie coraz bardziej przekonywała? - pomyślałam. Nie na pewno nie, przecież Harry...

Meggie

Włóczyłam się po Londynie, które powoli zasypiało.
Brakowało mi ciągle gadającej Emmy. Jednak spędziłam z nią prawie każdą chwilę mojego życia.
Przywiązałam się. Kto by pomyślał że zabraknie mi jej ciągłego śpiewania i marudzenia.
Mam nadzieję, że szybko wróci, i wróci taka jaka była przez te 18 lat. Nasza Emma, że się nie zmieni.
Miejmy nadzieję.
-Wróciła panna Styles. - przywitał mnie Tomlinson. - Przeszło ci, Meg?
-Tobie chyba nie, Loui. - uśmiechnęłam się.
-Widzisz, tobie też się podoba! Meggie. - dopowiedział.
-Gdzie Hazza?
-W pokoju. - odpowiedział mi Payne.
Miałam ochotę pogadać z braciszkiem, tak jak zawsze, gdy mam problem, albo gdy on ma.
Jednak mamy dobry kontakt. Zawsze o tym wiedziałam.
-Haroldzie, czemu tu tak siedzisz?
-Czytam interakcje.
-Milion na minute, nie? - zaśmiałam się, popychając go , żeby przesunął się na drugą połowę łóżka.
-Żeby tylko na minutę. To jest takie kochane, że fani ciągle piszą, że wiedzą że nigdy im nie odpisze,
ale nie tracą nadzieji. Że żyją dla nas. Niby jesteśmy tacy popieprzeni ale i tak nas kochają, Margaret.
-Też was kocham, Harry. Zawsze będziecie częścią życia większości dziewczyn. Potem będą starsze
i pomyslą o swojej wielkiej miłości do idoli. - połozyłam mu głowę na ramieniu.
-Może skoczymy gdzieś jutro, wszyscy? - spytałam a on zaśpiewał.
-Live while we're young!
-I o to mi chodziło, Styles! - rozwaliłam mu włosy.
-Ty, Styles. Nie zaczynaj. - powiedział i wszedł Nialler.
-Jaki słodki widok, rodzeństwa, bawiących się... jak dzieci.
-Horanku? Jest sprawa. - zaczął mój brat.
-Jesteśmy głodni. - dopowiedziałam.
-Ja też! Liam, nie chce mnie wpuścić do kuchni, powiedział że zamknie lodówkę na kłódkę. - wyżalił się.
-Oj ciężkie twoje życie. - pocieszyłam go.

-Ale nie wie, że rano wziąłem z niej kilka rzeczy i zaniosłem do pokoju.
-Cwany jesteś, choć nie wyglądasz.
-Nigdy nie wątp w moje możliwości Hazz.
-Ten człowiek nie przeżyje bez jedzenia nawet godziny. - dołączył Liam.
-Nie uważasz, że przesadą jest zamykać lodówkę przed Niallem Horanem!?
-Tobie się nawet nie chce zajść do sklepu, Niall.
-Widzisz Meggie! Wszyscy na końcu wypowiadania słów dają czyjeś imię! Jestem geniuszem. - Louis zaczął mi machać przed oczami marchewką, którą co chwile gryzł.
-Żyje wśród idiotów. - korzystając z okazji, że wszyscy tam siedzieli wyszłam z pokoju a Harry zostawił w drzwiach klucz, który przekręciłam. Zamknęłam ich! Huehuehue.
-Margaret Styles! Wracaj.
-Nareszcie spokój. - rzuciłam się na łóżko i położyłam nogi na stole. - O Zayn.
-No dzień dobry.

-Myślałam, że jesteś.. a nie ważne. - od powiedziałam.
-Co im zrobiłaś?
-Zamknęłam w pokoju.
-Dobre. - pokiwał głową.
-Meggie, wracaj! - usłyszałam krzyki Nialla. - jestem głodny! Bo będę musiał wyjść przez okno.
-Uważaj, bo pada na polu! - krzyknęłam z dołu.

-Oni cię zabiją.
-Dlatego ja ich nie wypuszczę.
-To kto?
-Ty. - uśmiechnęłam się.
-Nie myśl o tym.
-Za późno, Malik. Ciebie nie zabiją, takiego badboya. A jak coś to na pewno nie Liam. Nie bój się. - poklepałam go po plecach.
Wieczorem wszystko się uspokoiło, wypuścił ich. Liam oddał klucz do lodówki. Niall jadł. Louis dalej bawił się w tą swoją durną grę.








Emma
-Idziemy do klubu? Luca też pójdzie. - spytała koleżanka.
-Jutro czeka nas ciężki dzień, jestem zmęczona.
-No chodź, będziesz odpoczywać jak będziesz na emeryturze. Bawmy się! - krzyknęła wyciągając mnie z domu. (niżej Emma)

1 komentarz:

  1. jednak dałaś boską Emmę na dole,yeah! :D matko,co ty kombinujesz?! :o jakie myśli chodzę po głowie Em! cokolwiek knujesz,mam nadzieję,że wyjawisz to bardzo prędko.Margaret robi się cięta xD

    OdpowiedzUsuń