sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 19

-Mieliśmy wczoraj prywatny koncert. - wyjaśnił jej Harry.
Po obiedzie od razu zaczeła mi mówić, że da mi więcej.
-Babciu, Harry jest chudszy ode mnie.
-Harry dobrze wygląda.
-Jezu. - powiedziałam pod nosem.
Babcia zawsze taka była. Dobrze, że tego po niej nie odziedziczyłam.
Między czasie odebrałam telefon od Nialla. Chciałam już wracac od domu, ale jak tylko o tym
napomknęłam ciocia powiedziała, że nie ma takiej opcji.
Chyba wykorzystam to inaczej.
-Harry, Niall do mnie dzwonił. Musimy wracać. Jedziecie do studia.
-Och, jaka szkoda. Ale jedźcie jedźcie. Nie mogą na Was czekać. - pogoniła nas ciotka.
Na reszcie wsiedliśmy do samochodu.
-Spryciula. - Harry ukazał swoje dołeczki.
-Czasem trzeba. Ona jest straszna, następnym razem jak mi po imprezie będziesz chciał robić takie niespodzianki to ostrzegaj wcześniej.
-Przecież to  była taka miła niespodzianka. - odparł.
-Jak dla kogo.
Pod wieczór byliśmy już w domciu.
Wszyscy siedzieli w salonie. Wzięłam prysznic i usiadłam obok Em która zrobiła coś do jedzenia.
-A może skoczymy do wesołego miasteczka? - spytała.

-Czyli widzę, że Meg się zgadza. - powiedziała podnosząc się z ziemi. - Chłopcy?
-Jestem na tak. -powiedział Harry.
-Możemy, bo jestem głodny. - noo typowe.
-Mogę wziąść Danielle? - spytał Liam.
-Jeszcze się pytasz? - spojrzałam na niego.
-To Elka też idzie! - zgłosił się Louis.
-Perri też!
-Idealnie. - powiedziałam dumnie.

Nareszcie chwile szaleństwa. No powiedzmy, mało czasu w Wesołym Miasteczku spędzałam z Niallem. Ostatnio ciągle się kłócimy.
Ale nawet nie chciałam nikomu psuć humoru bo bawili się idealnie.
Liam cały promieniał przy Danielle, tak jak Lou przy Elce, Malik przy Pezz, czy mój braciszek przy Emmie.
Harry pociągnął mnie za rękę i pobiegł w kierunku strzelnicy i za pierwszym razem zestrzelił mi wielkiego misia.
-Pamiętasz jak miałaś jakieś 6 lat? Byliśmy z mamą w wesołym miasteczku i zestrzeliłem ci takiego samego. - objął mnie ramieniem.
-Masz racje! To było tak dawno, tyle się zmieniło.
-Nic się nie zmieniło. - ukazał swoje dołeczki. - Jak Nialler?
Spuściłam wzrok ku ziemi.
-Jak byliśmy u cioci to dzwonił z wyrzutami wielkimi na cały świat.
-Chodźcie na diabelski młyn! - porwał nas Louis, no to po rozmowie...
-A gdzie ten piękny uśmiech? - spytała Danielle.
-Tam gdzie zwykle. - wymusiłam uśmiech i wskazałam palcem.
Boję się wrócić do domu, boję się rozmowy z Niallem, a wiem, że musimy porozmawiać.
Wszyscy chodzili trzymając się za ręce a tylko my chodziliśmy kilka metrów od siebie.
On co chwile podchodził do jakiś straganów a ja rozmawiałam z Danielle czy Eleanor.

Te bezsenne noce niszczą człowieka. Negatywnie wpływają na jego psychikę. Destrukcyjnie działają na ostatnie resztki nadzieji. Zatracają wiarę w spełnienie marzeń.

No kiedyś niestety musieliśmy wrócić do domu. Położyłam się na łóżku.
Po kilku minutach uchylił drzwi i wszedł siadając na kraju łóżka.
Dłońmi przejechał po twarzy. Byłam bliska płaczu, ale nie będę przez niego płakać.
-Wszystko jest bez sensu, Niall. Od kąd jesteśmy parą ciągle się kłócimy, żadne szczęśliwe dni długo nie trwają. - zaczęłam. - nie dam rady tak dłużej...nie dam rady. - pokiwałam głową.
-Czyli chcesz to zakończyć?  - spytał. - Masz racje, tak będzie lepiej. - wstał i wyszedł.

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 18

Obudziliśmy się w domu. Nie bardzo pamiętam jak się tu dostaliśmy.
Przebudzając się uderzyłam Emme w nos, przez co zaczęła się jej lać krew.
-Fuck, Meggie!
-Sorry, ale co ty robiłaś w moim łóżku? - spytałam.
-Myślisz, że pamiętam?
Wychyliłam głowe z łóżka i wszyscy tu leżeli.
Wszyscy prócz mojego brata.
-Gdzie Harry? - zadałam pytanie.
-Nie mam pojęcia. Pomożesz mi z krwią?
-Wiesz, że się brzydze i mdleje. Ejj Malik. - szturchałam go. - weź rusz dupe i jej pomóż.
Ale Zayn nie zamierzał wstać, nikt chyba nie zamierzał. Głowa mnie bolała.
Miałam jeden mały plan.
-Kreeeew! - krzyknęłam.
Wszyscy się zerwali, prócz Malika oczywiście. Ten to się nie ruszy.
Liam poszedł jej pomóż, a ja ściągnęłam pościel z Louisa i przykryłam się po same uszy.
-Nie ma tak dobrze, młoda damo. My wstajemy to ty też. - wyciągnął mnie Payne.
Zeszliśmy na dół.
-Dobry Dzionek! - wpadł Harry.
-Kawaaa. - rzuciła się na niego Emma.
Widzę, że na szczęście już jej przeszło.
Harold miał coś dobry humor, ciekawe co za tym wszystkim stało.
Znając mojego braciszka wolę nie wiedzieć. Naprawdę.
A Emma była maniaczką kawy, ciągle kawa kawa kawa kawa...
Nie wiem jak tak można xD
-Mam wspaniałe nowinki dla mojej ukochanej siostrzyczki. - uśmiechnął się, że wszyscy mogli podziwiać jego dołeczki.
-No ja nie chce wiedzieć.
-Ależ chcesz. - odparł.
-Nieee. - pokręciłam głową.
-I tak ci powiem.
Tego się obawiałam.
Ale pierwsze musiałam wziąść łyka wody. Kac morderca nie ma serca.
-Otóż jedziemy dzisiaj do cioci Bridget, twojej ukochanej cioci. Ma dzisiaj urodziny.

-Meggie! -powiedzieli chórkiem.
-Cioci Bridget? - przełknęłam śline.
-Tak, zbieraj się bo za chwile wyjeżdżamy, jest 1 po południu. - rozkazał.
Czy to mi się śni? Tak, to tylko zły sen, to jest koszmar!
Chłopcy współczując wsadzili mnie w samochód Harolda. 
Musiałam tam jechać. Sami się przekonacie dlaczego nie chce.
Przynajmniej są jakieś plusy, dawno nie byłam w Leeds.
-Co ty taka niemrawa? - spytał Hazza.
-Jestem zaskoczona twoim wczorajszym zachowaniem.
-Niespodziewałaś się, nie? Ustaliłem wcześniej wszystko z Taylor. Żeby Emma wiedziała jak ja się czułem, gdy ona była w USA.
Niestety podróż szybko minęła. Stanęłam pod drzwiami ciotki.

Otworzyła i z wielkim uśmiechem wyściskała Haroldowi policzki. Nie nawidził tego, zresztą jak ja.
-Jak miło Was widzieć. - zaczęła.
-Ciocię również. - odpowiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
-Margaret znowu używałaś lokówki, mówiłam ci jak to psuje twoje włosy.
Zaczyna się...
-Wiem, że ciocia mówiła, ale mi się tak podoba.
-Podobać ci się może, mi się podobają zielone włosy a jakoś się nie przefarbuje.
-A ładnie ciocia by wyglądała. - odparłam. - Proszę, kwiaty dla cioci.
-Nie szkoda Wam pieniędzy?
-Dla cioci nigdy.
-Dziękuję Haroldziku.
Weszliśmy do środka, dopiero przyjechaliśmy a mnie już irytowały jej teksty.
Uwielbiała mojego brata, mnie nie koniecznie. Tak on był mądry, sławny, przystojny...
Najważniejsze to nie wyjść z siebie. Kilka głębokich wdechów i wszystko będzie okey.
-Ty coś w ogóle jesz dziecko?
-Jem. - odrzekłam.
-Chyba zbyt mało, zaspana, o której wczoraj poszłaś spać?
-Dokładnie to ciociu nie..
-Około północy jak wróciliśmy z koncertu. - bronił mnie Harry.
-Nie mieliście wczoraj koncertu, więc nie kłam mnie mój chłopcze.
No tak ciotka jest na bieżąco z wszystkimi koncertami.
Czasem ona lepiej od nas wie gdzie się znajdujemy. Ma twittera, facebooka, własną stronke.
Na dodatek prowadzi bloga.

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 17

Siedzieliśmy w jakimś barze.
-Co tak... Niall!
-To nie ja! - wymigiwał się od moich oskarżeń.
-No nie, ja!
-Może, kto wie? - zaśmiał się.
-Ale Niall, dzisiaj to pobiłeś wszystko. - przekręcił się Harry.
-Wiem, tez jestem dumny.
Kurde, siedzimy w lokalu. Dobrze, że otwartym. Chyba bym się udusiła w zamkniętym lokalu.
Zauważyłam pewną blondynkę, kapelusz, okulary przeciwsłoneczne, wydawała się taka znajoma.
-Jezu Chrystle! - skomentował Louis.
-O mój Boże. - dodał Liam.
-Deska idzie. - prychnął Zayn.
Wszyscy zasłonili się MENU.
Podeszła do nas i zdjęła okulary. Taylor Swift. Wiedziałam!
-Cześć. - powiedziała. Widziałam minę Emmy. Nie była najlepsza.
Chłopcy nie oderwali wzroku od karty dań. Tylko Harry się przywitał, cmokając ją w policzek.
O ile się nie mylę to Harold kiedyś z nią był.
No i teraz się pojawiła, gdy mój braciszek się pogodził z Emmą.
***
Oczami Emmy.
Chwyciłam go pod rękę, gdy już przestał się z nią ściskać. Niech wie, że jest mój.
Nie cierpie jej. Choć niektóre piosenki śpiewam dosyć często.
Troche byłam rozbawiona zachowaniem chłopców.
Meggie zawzięcie rozmawiała z Niallem, ale nic nie słyszałam.
-Usiądź. - zaproponował jej Harry.
-Usiądź. - naśladował go Malik.
-Oh jak miło, że zaproponowałeś. - odpowiedział Louis.


Padam, chłopcy są genialni.
-Co u ciebie, Taylor? - spytał jak widziałam z grzeczności Liam.
-A dobrze, skoro juz się spotkaliśmy, to może wpadniecie na moją wieczorną impreze.
-Jasne. - aż podskoczył z radości mój chłopak.
-W sumie Harry mieliśmy inne plany, zapomniałes że mieliśmy jechać do twojej mamy? - musiałam coś wymyślić.
-Nie mieliśmy. - odpowiedział. Zabije go. - Jasne że przyjdziemy na impreze.
-Przyjdziesz. - wstałam.
***
Oczami Louisa.
-Deska, deska, prosta jak deska. - rapowałem z Malikiem. Ona i tak nie słyszała, za bardzo się zagadała z Harrym. Wszyscy wstaliśmy i wyszliśmy, nawet się nie kapnął.
Okeeej.
-Malik teraz możemy głośniej rapować.
-Zmień tekst, Loui. - powiedziała Meg.
-Coś ci się nie podoba? Jest taki prawdziwy, taki o niej. Idealny. Idziemy na impre. Szykujcie ubranka.
-Naprawde? - spytała.
-Jasne. Trzeba miec z kogoś beke. - odpowiedział Zayn.


-Niall? - spojrzała na niego. Ale miał wypchane usta żelkami. - Skąd masz żelki?
-Miałem w bluzie!
-Co za człowiek. - skomentowała.
***
Oczami Harry'ego.
-Party! - wbiłem do domu. -Za godzinę wychodzimy.
Emma zeszła w pięknej błękitnej sukience.
-Podoba ci się? - spytała.
-Spoko. - odpowiedziałem.
Jeszcze nie wie co knuje.
Nikt nie wie, mam nadzieję, że moja siostrzyczka się niczego nie domyśli.
Wiem, że Em mnie zabije, ale dla jej miny warto.
***
Meggie.
-Loui? Eleanor kiedy przyjeżdża?
-Jutroo! - krzyknął z góry.
-Dzięki. Liaam! Kiedy Danielle będzie?
-Jutro.
-Thanks!
To za późno, jakby przyjechały teraz to spoko, a tak to chłopcy będą się wygłupiać na imprezie.
Z nimi też by się wygłupiali ale nie tak jak w knajpie.
-Meggie? - podszedł Zayn. - czemu nie spytałaś o Perrie?
-Bo wiem, że ma koncert. - poklepałam go po ramieniu i odeszłam.
Emma wyglądała bosko. Zdziwiłam się tylko, że jest gotowa tak wcześnie, zawsze na nią czekaliśmy.
Trudno, dzisiaj poczekają na mnie. Niall znowu coś wpieprzał. Ile można jeść? A jest taki chudy.
-Meg masz 15 min. - poganiał mnie Harry.
-Spokojnie.
Pali się? Chyba tak. Zabije Harolda, jak coś głupiego zrobi na tej imprezie. Żadnych scen z Taylor.
Nie lubię jej. Ale on wie że jak u mnie sobie nagrabi to już nie żyje.
Tęskniłam za mamą. Tego dnia tak strasznie. Chciałam żeby mnie uściskała.
Może jutro pojedziemy do domu. Jak Harold wyleczy kaca. A ja mu będę dokuczać jeśli go będzie miał. Takie tam spadające garnki, sztućce, butelki. Zupełnie przypadkowo się włączy radio na full. Przypadek.
Wkońcu wyszłam z łazienki. Wszystko gotowe możemy iśc na Imprezę do tej.... no.
Harry nawet nie chciał chwycić ręki Emmy. Co za człowiek.
Zayn z Liamem zaczęli śpiewać i tańczyć.




 And we danced all night to the best song ever
We knew every line
Now I can’t remember How it goes, but I know That I won’t forget her Cause we danced all night to the best song ever
- Zamknijcie się, zaraz się zlecą fani. -uciszył ich Nialler.
Zaczęli śpiewać szeptem. Ale tańczyli dalej.
-W takim tempie nigdzie nie dojdziemy. - powiedziałam.
-O to chodzi, kochanie. - odparł Lou.
Weszliśmy do pomieszczenia. Tłumy ludzi, głośna muzyka, czuć było alkohol.
Usiedliśmy z chłopcami. Hazz poszedł do organizatorki.
-Skoro już tu tak siedzicie, ja długo ostatnio myślałam. Wiele dziewczyn marzy byście nawet im pomachali, marzą o rozmowie, zdjęciu, koncercie. Chociaż wiele z nich nawet nie może na niego iść.
A ja się urodziłam siostrą Harry'ego. Harold, zawsze się popisywał, śpiewał, nie sądziłam, że może zajść tak daleko, i poznać was. Być siostrą jednego z najpopularniejszych chłopaków na świecie to jest coś.
- rozczuliłam się.

 
 -I jesteś dziewczyną NAJPRZYSTOJNIEJSZEGO chłopaka na świecie. - parsknął Niall.
-Co? Nie chodzi ze mną. - wygłupił się Malik.
-Idioci. - skomentowałam.
-Ale nas kochasz. I my ciebie też. Ale twoje słowa są dobre, i prawdziwe. - zaczął Liam. - Mamy tyle fanek i wszystkie chcą nas spotkać. Ale też sama powiedz, że czasem jest ciężko, chociażby wyjść na zakupy. - dokończył.
-Apropos fotografów, to chować się. - rozejrzał się Loui. Zayn dał kapelusz na twarz, Liam oparł twarz o ścianę. Louis założył czapkę na całą twarz.
-Co to za impreza jak są reporterzy. Mogłaby nikogo nie wpuszczać. - powiedziała Emma.
Hazza tańczył z Taylor. Cały wieczór. Emma dostawała wybuchów zazdrości.
-Idziemy tańczyć? - spytałam.
-Jesteśmy kiepskimi tancerzami. 

-Shut up Loui. - uśmiechnęłam się.
Było koło 23 Em podeszła do Hazzy przerywając mu taniec z Taylor.
-Harry? Przyszliśmy tu razem a ty ciągle się bawisz z nią, ściskasz ją, a to chyba ja jestem twoją dziewczyną. Może już nie, jeśli nie chcesz.
Odwróciła się i chciała iść, Hazz złapał ją za rękę.
-Kotek, zrobiłem to specjalnie, teraz jesteśmy kwita. - przyciągnął ją do siebie całując.
To dla tego! Wszystko jasne. Mam mądrego brata.