Po obiedzie od razu zaczeła mi mówić, że da mi więcej.
-Babciu, Harry jest chudszy ode mnie.
-Harry dobrze wygląda.
-Jezu. - powiedziałam pod nosem.
Babcia zawsze taka była. Dobrze, że tego po niej nie odziedziczyłam.
Między czasie odebrałam telefon od Nialla. Chciałam już wracac od domu, ale jak tylko o tym
napomknęłam ciocia powiedziała, że nie ma takiej opcji.
Chyba wykorzystam to inaczej.
-Harry, Niall do mnie dzwonił. Musimy wracać. Jedziecie do studia.
-Och, jaka szkoda. Ale jedźcie jedźcie. Nie mogą na Was czekać. - pogoniła nas ciotka.
Na reszcie wsiedliśmy do samochodu.
-Spryciula. - Harry ukazał swoje dołeczki.
-Czasem trzeba. Ona jest straszna, następnym razem jak mi po imprezie będziesz chciał robić takie niespodzianki to ostrzegaj wcześniej.
-Przecież to była taka miła niespodzianka. - odparł.
-Jak dla kogo.
Pod wieczór byliśmy już w domciu.
Wszyscy siedzieli w salonie. Wzięłam prysznic i usiadłam obok Em która zrobiła coś do jedzenia.
-A może skoczymy do wesołego miasteczka? - spytała.
-Jestem na tak. -powiedział Harry.
-Możemy, bo jestem głodny. - noo typowe.
-Mogę wziąść Danielle? - spytał Liam.
-Jeszcze się pytasz? - spojrzałam na niego.
-To Elka też idzie! - zgłosił się Louis.
-Perri też!
-Idealnie. - powiedziałam dumnie.
Ale nawet nie chciałam nikomu psuć humoru bo bawili się idealnie.
Liam cały promieniał przy Danielle, tak jak Lou przy Elce, Malik przy Pezz, czy mój braciszek przy Emmie.
Harry pociągnął mnie za rękę i pobiegł w kierunku strzelnicy i za pierwszym razem zestrzelił mi wielkiego misia.
-Pamiętasz jak miałaś jakieś 6 lat? Byliśmy z mamą w wesołym miasteczku i zestrzeliłem ci takiego samego. - objął mnie ramieniem.
-Masz racje! To było tak dawno, tyle się zmieniło.
-Nic się nie zmieniło. - ukazał swoje dołeczki. - Jak Nialler?
Spuściłam wzrok ku ziemi.
-Jak byliśmy u cioci to dzwonił z wyrzutami wielkimi na cały świat.
-Chodźcie na diabelski młyn! - porwał nas Louis, no to po rozmowie...
-A gdzie ten piękny uśmiech? - spytała Danielle.
-Tam gdzie zwykle. - wymusiłam uśmiech i wskazałam palcem.
Boję się wrócić do domu, boję się rozmowy z Niallem, a wiem, że musimy porozmawiać.
Wszyscy chodzili trzymając się za ręce a tylko my chodziliśmy kilka metrów od siebie.
On co chwile podchodził do jakiś straganów a ja rozmawiałam z Danielle czy Eleanor.
Te bezsenne noce niszczą człowieka. Negatywnie wpływają na jego psychikę. Destrukcyjnie działają na ostatnie resztki nadzieji. Zatracają wiarę w spełnienie marzeń.
-A gdzie ten piękny uśmiech? - spytała Danielle.
-Tam gdzie zwykle. - wymusiłam uśmiech i wskazałam palcem.
Boję się wrócić do domu, boję się rozmowy z Niallem, a wiem, że musimy porozmawiać.
Wszyscy chodzili trzymając się za ręce a tylko my chodziliśmy kilka metrów od siebie.
On co chwile podchodził do jakiś straganów a ja rozmawiałam z Danielle czy Eleanor.
Te bezsenne noce niszczą człowieka. Negatywnie wpływają na jego psychikę. Destrukcyjnie działają na ostatnie resztki nadzieji. Zatracają wiarę w spełnienie marzeń.
No kiedyś niestety musieliśmy wrócić do domu. Położyłam się na łóżku.
Po kilku minutach uchylił drzwi i wszedł siadając na kraju łóżka.
Dłońmi przejechał po twarzy. Byłam bliska płaczu, ale nie będę przez niego płakać.
-Wszystko jest bez sensu, Niall. Od kąd jesteśmy parą ciągle się kłócimy, żadne szczęśliwe dni długo nie trwają. - zaczęłam. - nie dam rady tak dłużej...nie dam rady. - pokiwałam głową.
-Czyli chcesz to zakończyć? - spytał. - Masz racje, tak będzie lepiej. - wstał i wyszedł.